Nieszczelne okno przy biurku stało się jedną z przyczyn mojej zajebistej anginy. Okna są zdradliwe.Ile razy słyszy sie o oknach z których wypadają dzieci,oknach z rozbitymi szybami, o które mozna się skaleczyc i w końcu o oknach których nie da się rozbic w potrzebie ucieczki z płonącego mieszkania, czy biura. POWINNI TEGO ZABRONIC.Ja poradziłabym sobie bez okien.To wcale nie jest złe.Nawet uspokoiłoby moje i tak już nadszarpnięte nerwy.
Gdyby nie było okien, to nie trzeba byłoby ich myc/pucowac/szorowac itp. W dodatku jeszcze nikt nie musiałby się martwic, jak i czym ozdobic parapety. a co najważniejsze, żadna stara baba nie zaglądałaby do mojego mieszkania,kiedy są odsłonięte zasłony, akurat w momencie , gdy chcę spełnic się wokalnie i tanecznie przed lustrem w pokoju.Czasem czuję się jak w domu wielkiego brata tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś non stop slepi ze swojego okna w moje.Może to paranoja?