Zabawnie czytało się narzekania prawicowych publicystów i internautów na związany z Euro 2012 wybuch biało-czerwonej symboliki. Nie podobało im się wszystko: okazjonalność takowego patriotyzmu, jego tandeta, niewłaściwy kolor flag, idiotyczne nakrycia głowy w barwach narodowych, a także to, że większość ludzi obnoszących się z patriotyczną symboliką nie wywiesza flag w czasie państwowych świąt.
A ja chciałbym się spytać: czy lud okazywał większy patriotyzm podczas wyprawiania oddziałów na wojnę, czy też podczas odgórnie zarządzonych przez władzę świąt? Piłka nożna to w naszych pacyfistycznych czasach ekwiwalent wojny - przynajmniej jeśli chodzi o sferę uczuć. Jest naturalnym, że starcie "naszych" z wrogiem budzi w ludziach patriotyzm. A pipi-prawicowi publicyści obrażeni, że to nie oficjalne rocznice taki efekt na ludziach wywierają. Szkoda gadać.
Oczywiście przyznać należy, że żyjemy w takich czasach, w jakich żyjemy - i skoro wszystko jest badziewne, to taki też będzie efekt naturalnych odruchów ludzkich, w tym odruchu patriotycznego. Cóż, wspominałem już o flagach walających się po poboczach ulic. Dzisiaj takich flag zebrałem trzynaście. Po Euro urządzę z nich jakąś instalację artystyczną, bo wyglądają ciekawie, niczym prosto z pola bitwy. Czego jednak oczekiwać od ludzi, skoro to ja na Starym Rynku musiałem zwrócić uwagę chłopcu, który zamiatał biało-czerwoną flagą bruk, gdyż jego własna babcia nie widziała w jego zachowaniu nic złego? Pal licho matka, ale babcia? A może to ja pochodzę z jakiejś ciemnogrodzkiej rodziny, inni zaś mieli postępowe babcie?
Nie ważne. Tak czy siak, pamiętajmy: człowiek pokraczny wzniosłe uczucia ubiera w formę pokraczną i nie można go za to winić, bo tak został wychowany. Powinni to sobie wziąć do serca także wszelcy krytykanci tzw. joł-katolicyzmu, czyli w sumie również i ja. Oczywiście nie, żebym pochwalał nowoczesną tandetę. W normalnych czasach byłaby nie do zaakceptowania. Ale nie żyjemy w normalnych czasach.
Zdjęcie: Poznań, Wielkopolska, Maj AD 2012