Minimalnie, wcale nie po chamsku, wypycham obojczyki. Nagie sesje, przekręcony naszyjnik, te sprawy, ja sprzed roku.
Doskonale, że już listopad, zostało mi kilkanaście dni do nauczenia się na cztery olimipady, umrę tylko troszeczkę. Mimo wszystko listopady mają to do siebie, że następują po nich grudnie, których fanką pozostaję odwiecznie.
Czekam niecierpiliwie na bałwanki wyrysowane na każdym opakowaniu; na stosy mandarynek, kolorowe lampki, którymi koniecznie muszę przystroić karnisz, na choinkę, sztuczną co prawda, ale choinkę, i kartony po żelazkach, których zawartością nie są żelazka, a bombki i cekinowe łańcuchy; na częstsze pranie kocy i szlafroków przez ich ciągłe użytkowanie, na tak bardzo irytujący z rana śnieg, i na wszystko inne.
Bożonarodzeniowy prezent z zeszłego roku wciąż nieprzeczytany. Brak sentymentu już chyba. Czekam bardzo.
Ty masz taką mądrość głupią
niech której wszyscy od Ciebie się uczą
i tylko chcę Ci powiedzieć
ten pociąg nie pojedzie, jeśli Ty w nim nie będziesz