Mary Hopkins powiedziałaby; Those were the days my friends, we thought they'd never end. A jednak, skończyły się. Skończyły się dni w których można było zastanawiać się co dzisiaj zrobić, nad czym popracować, jak dobrze wykorzystać czas... Skończyły się jeszcze w zeszłym roku, trwają teraz i będą jeszcze bardzo długo.
Nie będę silić się na optymizm, ponieważ go nie mam. Ani udwać że sobie z tym radzę, albowiem sobie zdecydowanie nie radzę.
Koń przeniósł się do nowej stajni i oprócz bólu który towarzyszy leczeniu zapewne jest całkiem szczęśliwy, bo ma wszystko czego może sobie życzyć koń. I żadnych wymagań, oprócz znoszenia kolejnych wizyt weterynarzy.
Należą się pewne wyjaśnienia, co się przez to pół roku od ostatniego wpisu (to już naprawdę tyle minęło?) działo. Po wycięciu w styczniu wszystkie sarkoidy radośnie odrosły, ale to byłoby trochę za mało, więc odrosły dwa razy większe. I wcale nie zamierzały się na tym rozmiarze zatrzymać. Weterynarz K. nie mając pomysłu co dalej, postanowił po prostu mnie olać i przestać odbierać telefony. Przecież facet nie może się przyznać do niewiedzy, prawda? W Polsce możliwości leczenia zdecydowanie się skończyły i trzeba było wyjść dalej. Padło na profesora z uniwersytetu w Liverpoolu, który za kolejną górę pieniędzy zgodził się pomóc. I w ten oto sposób zdobyliśmy strzeżone patentem maści. Razem z 13 stronicowym (!) raportem na temat stosowania. Skończyliśmy pierwszą turę smarowania i narazie, zgodnie z zapowiedziami, wygląda to okropnie. Duża opuchlizna promieniująca na nogi. Sarkoidy mają teraz powoli odpadać. Zostaną ogromne dziury, które będą się jeszcze musiały prawidłowo zagoić. A potem zostaje mi już tylko dać na mszę i modlić się, żeby nie odrosło...
To były dni, gdy mogłam myśleć o rozwoju. O pracy z koniem. Ba, nawet o jeździectwie! Teraz to takie odległe.
3 KWIETNIA 2018
2 WRZEŚNIA 2017
16 SIERPNIA 2017
14 STYCZNIA 2017
12 STYCZNIA 2017
11 SIERPNIA 2016
15 LUTEGO 2016
25 STYCZNIA 2016
Wszystkie wpisy