Kiedyś myślałam, że nie posiadanie uczuć jest fajne, tak po prostu. Teraz jednak wiem, że mnie samej jest niezbędne do przetrwania na świecie. Wszystko co kocham i w co się angażuje, albo zostaje zniszczone, albo umiera śmiercią naturalną. Ja jestem dziwna, czy ludzie? W kółko te same pytania, aż pragnę zwymiotować tą rutyną.
Moje uczucie też umarły śmiercią naturalną, a resztki, które błąkają się po mnie, skutecznie zabijam.
Kiedyś... Miałam rację, że długie notki na photobloga pisze się podczas załamania.
A teraz to neguje, bo wcale nie jestem załamana.
Jestem wypruta z uczuć, mimo że zakochana.
Da się, naprawdę.