Wstałam równo o 6 rano. Przetarłam oczy i wymaszerowałam do łazienki. Tam spędziłam kolejne 20 minut. Włożyłam na siebie białą, dopasowaną koszulę i czarne spodnie. Na nogi wsunęłam czarne buty a włosy upięłam w wysokiego koka. Byłam gotowa. Zeszłam na dół i zobaczyłam mamę. Siedziała w kuchni. Wyglądała inaczej niż na co dzień. Zbladła, twarz miała bez wyrazu, poruszała się bez energii. Martwiłam się o nią.
-Dzień dobry mamo.- powiedziałam
Odwróciła się powoli i przesłała mi blady uśmiech. Chwyciłam od niej kubek z kawą i popatrzyłam na nią czując ciepło gorącego napoju. Po chwili odłożyłam go i wzięłam ze stołu teczkę z dokumentami.
-Zobaczę co tam się dzieje.- oznajmiłam
-Grega dzisiaj nie będzie, w sekretariacie zastaniesz tylko Mary, ale ona spokojnie sobie poradzi. Może być problem z fakturami, ale spójrz na nie w międzyczasie.- zaczęła mi szybko tłumaczyć
-Dobrze, poradzę sobie, nie martw się.- uśmiechnęłam się lekko i chwyciłam torbę
-Uważaj na siebie.- podeszła jeszcze i pocałowała mnie w czoło
Zdziwiłam się. Mama nigdy nie okazywała mi takich czułości. Wykręciłam się na pięcie i wyszłam z domu po drodze biorąc kluczyki do auta. Rzuciłam rzeczy na fotel pasażera i ruszyłam w stronę firmy. Rano na szczęście nie było większych korków, dotarłam na miejsce po 20 minutach. Weszłam do biurowca w mgnieniu oka, każdy spoglądał na mnie ukradkiem.
-Dzień dobry.- słyszałam ciche przywitania pracowników
Odparłam im delikatnym umiechem i wjechałam windą na ostatnie piętro, gdzie znajdował się gabinet taty. Weszłam do środka i spojrzałam w dokumenty. Westchnęłam widząc te wszystkie liczby, wykresy, statystyki. Ale musiałam się tym zająć.
Minęły dwie godziny. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.- krzyknęłam i spojrzałam zza biurka
Do środka wszedł Marcus. Doświadczony pracownik taty, był jego prawą ręką, od zawsze.
-Jak sobie Pani radzi?- zaczął troskliwie
-Zaskakująco dobrze- wstałam i wzięłam do ręki jedną z teczek- Tylko te faktury mnie przerażają, boję się że wypełnię coś nie tak jak trzeba.- jęknęłam
-Proszę mi to dać, zajmę się tym złem.- uśmiechnął się a na jego czole pojawiły się charakterystyczne zmarszczki.
Mimo swojego wieku był najlepszy. Zawsze wszystko robił sumiennie, oddając całego siebie. Ufałam mu w pełni, był z nami już tyle lat.
-Naprawdę dziękuję.- odparłam posyłając mu pełne ulgi spojrzenie
Po chwili wyszedł a ja wytrwałam w tym wszystkim kolejne dwie godziny.
Czułam, że zaczynam być głodna. Zeszłam więc do firmowego bufetu. Zdałam sobie sprawę dlaczego zbyt często tu ostatnio nie przychodziłam. Wszyscy byli tak bardzo wszędzie 'spóźnieni', jakby za chwilę miało się stać coś strasznego. Nie rozumiałam ich. Może to dlatego, że od zawsze wszystko mi się udawało. Nie martwiłam się, że przy kolejnym razie coś może pójść nie tak. Oni podchodzili do tego całkiem inaczej, pracowali pod presją. Na dłuższą metę nie wytrzymałabym w tym miejscu.
Minęło popołudnie. Zaczynałam byś strasznie zmęczona, ale zrobiłam wszystko co do mnie należało. Parę minut po 15 wyszłam na zewnątrz. Wyjęłam telefon, który akurat dawał mi znaki, że ktoś próbuje się ze mną skontaktować.
-Halo?- odezwałam się widząc na ekranie nieznany numer
-Cześć Loren. Możemy się spotkać?- usłyszałam znajomy głos
-Skąd to pytanie? Mam jechać tak daleko?- zdziwiłam się patrząc przed siebie
-Jestem w Los Angeles.- odparła natychmiast
Zmarszczyłam brwi i zeszłam ze schodów w stronę parkingu.
-Gdzie?- dodałam krótko, zaciskając wargi
-Tam gdzie kilka lat temu, mam nadzieję że pamiętasz.
Usłyszałam głuchy sygnał. Zablokowałam telefon i odetchnęłam chociaż na zewnątrz było okropnie duszno i parno. Jak najszybciej wsiadłam do samochodu i ruszyłam na północ Los Angeles. Skierowałam się do naszej ulubionej knajpki.
Zahamowałam gwałtownie i szybko weszłam do środka. Zobaczyłam ją. Siedziała na naszym starym miejscu.
-Hej Abigail.- zaczęłam zdenerwowana
-Usiądź.- odparła natychmiast
Zrobiłam to i popatrzyłam na nią dłużej.
-Co tu robisz?- zapytałam z chęcią uzyskania jak najszybszej odpowiedzi
-Wróciłam.- uśmiechnęła się z satysfakcją
-Miałaś do kogo?- odparłam zirytowana jej obecnością- Po co?
-Dużo tu zostawiłam. Stęskniłam się za Wami.- dodała nieco poważniej.- Zaczynam tu nowe życie...- uśmiechnęła się- A raczej zaczynamy.
-My?- spojrzałam na nią pytająco
-Ja, mój chłopak, jeszcze inni, odnowimy nasz kontakt.- lustrowała mnie wzrokiem
Zaśmiałam się cicho i oparłam na siedzeniu.
-Nie mogę w to uwierzyć, masz tupet.- wstałam szybko- Lepiej trzymaj się ode mnie z daleka i wracaj tam skąd przyjechałaś Abigail.- posłałam jej ostrzeżenie
-Loren, daj spokój. Zapomnijmy o tym co było.- dodała
-Na razie. - odwróciłam się i wyszłam z impetem z lokalu
Siadając za kierownicę, mocno w nią uderzyłam. Nie sądziłam że spotkanie z nią będzie aż tak nieudane, nerwy kompletnie mi puściły. Wszystko momentalnie wróciło, cała nienawiść. Ale nie dam się jej, nie tym razem. Nie ma pojęcia jak się zmieniłam przez ten czas. Pożałuje, mogę jej to obiecać.
Przepełniona frustracją odjechałam w stronę domu.