Jego pokój był niesamowity. Miał swój własny, oryginalny klimat. Gdy do niego weszłam, ogarnęło mnie dziwne, ale przyjemne uczucie. Jakbym kiedyś już tu była. Wszystko było znajome, lecz jednocześnie nie miałam pojęcia dlaczego.
Nie widziałam koloru ścian, każdą pokrywały plakaty, jakieś wycinki z gazet i naklejki. Ale właśnie to, nadawało temu miejscu wspaniałego klimatu. Czarne meble zgrywały się z tłem w mroczny sposób. Było tu niewiele światła, ale ten tajemniczy charakter bardzo tu pasował.
Wchodząc dalej, zauważyłam ramkę leżącą na komodzie. Mimowolnie podeszłam i chwyciłam ją. Zobaczyłam dziewczynę, na oko w moim wieku. Nagle doznałam szoku. Wróciłam pamięcią do wydarzeń sprzed kilku lat.
-Zasłużyłaś na herbatę.- usłyszałam głos Messa i natychmiast odłożyłam zdjecie
Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam. Podał mi kubek z gorącym napojem i usiadł na łóżku.
-To Twoja dziewczyna?- zapytałam pokazując na ramkę
Pokiwał twierdząco głową jakby bez uczuć.
-Znaliśmy się dosyć krótko, ale od razu zaczęliśmy ze sobą chodzić. Jakoś tak wyszło.- upił łyk ze swojego kubka
Dziwiłam się, jak mógł wytrzymać z taką osobą tyle czasu. Znałam Abigail, nawet aż za dobrze. Kilka lat temu wyprowadziła się z Los Angeles, nikt nie wiedział dokąd pojechała, czy w ogóle żyje, co się z nią dzieje. Żadnych informacji. Z dnia na dzień po prostu zniknęła z całą rodziną. Szczerze mówiąc nie płakałam po jej wyjeździe. Przedtem bardzo się pokłóciłyśmy, oczywiście o chłopaka. Nie byłyśmy dziećmi, ale do dojrzałości też nam trochę brakowało. Pocałowała obiekt moich westchnień- to wystarczyło abym ją znienawidziła. Przed tym zajściem byłyśmy bardzo dobrymi koleżankami, może nawet przyjaciółkami.
-Loren?- Mess wyrwał mnie z zamyślenia- Siadaj.- pokazał na miejsce obok niego
Okrył mnie kocem, co bardzo mi się spodobało.
-Musisz się trochę rozgrzać.- pomasował moje ręce
Spojrzałam na niego. Czułam się przy nim tak pewnie. Można pomyśleć, że przy każdym miałam takie odczucia ale przy Messie były one jeszcze mocniejsze. Niczego się nie bałam, nie obawiałam się być po prostu sobą.
-A Ty masz kogoś?- usłyszałam jego niski głos- A nie, zapomniałem, Ty nie z tych co lubią stałe związki.- uśmiechnął się jakby pocieszająco
Spuściłam na moment głowę i lepiej owinęłam się kocem.
-Nigdy nie miałam chłopaka.- popatrzyłam mu w oczy
Mess także zerknął na mnie dłużej. Lubiłam te nasze wymiany spojrzeń. Chociaż było ich do tej pory niewiele, już mi się podobały.
-Każdy może być Twój, uwierz mi. Widziałem jak Dan się koło Ciebie zakręcił.- usłyszałam w jego głosie nutkę ironii
-Po prostu tańczyliśmy.- skwitowałam i dopiłam herbatę
-Dan to dobry facet, tylko trochę zagubiony.- wyjaśnił z taką braterską troską
Mogłam go słuchać w kółko. Był tak cholernie interesujący.
-Dobra, koniec tej smętnej gadki.- odstawił kubek na podłogę
-Mess?- zaczęłam a ten zwrócił twarz w moją stronę- Powinnam już chyba iść.
Uśmiechnął się blado i wstał. Zrobiłam to samo i zdjełam z siebie koc.
-Weź go, na zewnątrz jest dosyć chłodno.- szybko mi go wręczył
-Dzięki.- na nowo okryłam się cieplutkim kocem
Wyszliśmy z mieszkania i przypomniałam sobie, że skłamałam jeśli chodzi o mój hotel.
-Poradzę sobie.- zaczęłam
-Nie dasz się odprowdzić?- uniósł brwi do góry
Pokręciłam przecząco głową uśmiechając się delikatnie.
-Myślałem, że jesteś kolejną, pustą laską. Pomyliłem się.- jego słowa napełniły mnie radością i ogromną satysfakcją
-Cieszę się.- uśmiech nie schodził mi z twarzy
-Trzymaj się i bądź ostrożna.- pomachał mi na pożegnanie i zaczął się oddalać w kierunku mieszkania
Popatrzyłam jeszcze przez moment na jego sywetkę a następnie skierowałam się do hotelu. Nigdy nie czułam się aż tak dobrze. Było mi wspaniale. Wwąchiwałam cudowny zapach mojego okrycia stawiając pewne kroki naprzód.
Zobaczyłam, że Faith dzwoniła do mnie kilka razy, lecz nie reagowałam. Nic więcej się nie liczyło. Ciągle miałam w głowie ten genialny wieczór.