-Jestem tylko Twoja.- złapałam go za dłonie spoczywające na moich policzkach
Przez chwilę poczułam, że to już teraz, że jest wszystko dobrze, na swoim miejscu. Mamy siebie, nic nie może tego zmienić. Moja idealna miłość jest tu ze mną.
Przysunął się jeszcze bliżej a jego ręce opadły. Poczułam, że przenosi je na moje pośladki i mocno zaciska na nich. Syknęłam z bólu, ale ciągle patrzyłam mu w oczy. Był poważny, śmiertelnie.
-Więc mi to pokaż.- rozkazał
Odetchnęłam a on spokojnie ode mnie odszedł. Stanął na pewną odległość i patrzył na mnie nieprzerwanie. Zdjął koszulkę odsłaniając swoje pociągające ciało i uniósł brodę do góry, czując że to on jest górą. Wywyższał się, miał władzę a ja i tak zrobiłabym dla niego wszystko.
Zagubionym wzrokiem patrzyłam na niego, czułam się taka mała, bezbronna, jak dziecko.
Zdjęłam bluzkę i przez moment czekałam na jego reakcję. Nie zrobił nic, stał na swoim miejscu. Kochał mnie, byłam tego pewna. Po prostu teraz Ven okropnie wyprowadził go z równowagi. Starałam sobie to wszystko łagodnie tłumaczyć.
Zrobiłam pierwszy krok.
-No dalej, nie udawaj takiej nieśmiałej.- powiedział stanowczo
Pomyślałam chwilę dokładnie patrząc mu w oczy. Po sekundzie podeszłam jak najbliżej i z całych sił go objęłam. Wiedziałam, że nie chodziło mu o seks. Był na to za mądry.
-Jesteś tylko moja.- wyszeptał zamykając mnie w swoich ramionach
Odetchnęłam spokojniej i złożyłam krótki pocałunek na jego klatce. Uniósł mnie do góry i położył na łóżku. Zajął miejsce obok i pozwolił mi powoli przy sobie zasnąć.
A sen miałam przepiękny.
Byłam w mojej kuchni, w naszym domu. Były święta, mieniąca się choinka zdobiła stół.
-Ciociu, chodź do nas.- krzyknęła Livia i pociągnęła mnie za rękę
Zaśmiałam się cicho i razem weszłyśmy do salonu. Wszyscy siedzieli przy dużym stole. Dziewczynka pobiegła do Amber i wskoczyła jej na kolana. Moja przyjaciółka dała jej słodkiego całusa i spojrzała Mike'owi w oczy. Byli razem tacy szczęśliwi. Dalej siedział tata trzymający Sophie za rękę. Składali sobie świąteczne życzenia. Na honorowym miejscu siedziała ona.
Miała na sobie białą sukienkę podkreślającą jej zawsze obecne kobiece kształty i uśmiechała się do mnie wdzięcznie. Pomachała mi po chwili, następnie wzniosła toast.
-Za moją najwspanialszą córkę Blair i Kellana. Kochajcie się najmocniej jak tylko potraficie, bo bez miłości nic na tym świecie nie ma sensu.- powiedziała radośnie
Kellan natychmiast znalazł się obok mnie, spojrzał na mnie swoimi zniewalającymi oczami i położył dłonie na moim zaokrąglonym już brzuchu. Pocałowałam go mocno ostatni raz spoglądając na moich przepełnionych miłością gości.
Tak, tak, zakończyłam.
Beznadziejnie jak zawsze ale zakończyłam. To przez brak pomysłów, to opowiadanie było w miare długie, wyczerpało moją wenę ale jestem mimo wszystko z niego dumna.
Moje kolejne skończone mini dzieło. Każde Kocham z osobna, tak jak i Was <3
Wybaczcie mi ten pozostawiający wiele do życzenia koniec ;-)
Lubiliście Blair i Kellana? :>