Podeszłam do drzwi i powoli zamknęłam je na klucz. Odetchnęłam i skierowałam się do łóżka. Delikatnie na nie opadłam, ale nie mogłam zmrużyć oka. Było mi okropnie źle. O dziwo nie uroniłam ani jednej łzy, a myślałam, że będę czuć potrzebę wypłakania się. Tak robiłam do tego czasu. Teraz jednak coś się zmieniło. Powoli nabieram dawnego dystansu. Chciałabym tylko, żeby moje podejście do Noela się zmieniło. Chciałabym móc z nim przebywać bez tych wszystkich kłótni, niedomówień, napięcia. Chcę dla niego jak najlepiej. To się nie zmieni.
Obudziłam się nad ranem. Odruchowo wstałam i rozejrzałam się po całym mieszkaniu. Nigdzie nie było Noela. Wpadłam w panikę. Wróciłam do sypialni i zaczęłam do niego wydzwaniać. Wyłączył telefon. Cała się trzęsłam, nie mogłam się opanować. Co się ze mną do cholery działo. Jeszcze wczoraj go wyrzuciłam, dzisiaj za nim tęsknię.
Jak najszybciej doprowadziłam się do względnego porządku i założyłam ciepłe ciuchy. Wciągnęłam na siebie kurtkę i buty. Wzięłam karteczkę od lekarza i wyszłam z domu. Wiedziałam, gdzie była ta poradnia. Znajdowała się niedaleko mojego liceum. Zaczęłam tam iść. Było mroźno, ale dosyć przyjemnie. Koniec stycznia. Jeszcze cały Boston był zasypany śniegiem, co mi się podobało, jak zawsze. Jednak tym razem miałam trudności w dostaniu się pod poradnię. Nie miałam orientacji w nowym terenie. Musiałam pójść na najbliższy przystanek, który był w zasięgu mojego wzroku. Doszłam tam i popatrzyłam na rozkład. Ulicę pamiętałam, ale nie mogłam jej znaleźć na tablicy. Postanowiłam więc pojechać pod szkołę i stamtąd spacerem pod poradnię. Tak też zrobiłam.
Na parkingu rozpoznałam samochód Noela. Przystanęłam na chwilę, mając nadzieję, że zaraz do niego podejdzie i mnie zauważy. To było jednak nie do spełnienia, trwały lekcje.
Podążyłam więc dalej drogą. W końcu dotarłam na miejsce. Ujrzałam duży budynek, który mijałam dość często. Nigdy jednak nie myślałam, że zdarzy mi się tu wejść.
W recepcji zapytałam o konkretne nazwisko.
-Przepraszam, czy Pani Reynolds jest może w tej chwili wolna?- zaczęłam
-Jeszcze tylko przez godzinę. Proszę pójść na pierwsze piętro, pokój numer 10.
-Dziękuję.- dodałam i skierowałam się na schody
Było mi jeszcze dosyć ciężko, ale starałam się dawać radę. Przed samymi drzwiami wzięłam głęboki oddech i zapukałam.
-Proszę.- usłyszałam i otworzyłam drzwi
Przywitała mnie kobieta, na oko po czterdziestce, miała przyjazny wyraz twarzy ale oni wszyscy chyba muszą tak wyglądać.
-Dzień dobry. Przyszłam umówić się na wizytę.- zaczęłam podchodząc do jej biurka
-Witaj. Usiądź proszę, za chwile zobaczymy co da się zrobić.- uśmiechnęła się
Zrobiłam co kazała. Patrzyłam jak ogląda swój notes.
-Przysłał mnie tutaj doktor Grey.- powiedziałam
-Ah, więc Ty jesteś Laura?- podniosła wzrok i zamknęła notes
-Tak.- dodałam zdezorientowana
-Miałam od niego telefon. Mówił, że możesz się w ogóle nie zjawić ale jednak jesteś. Bardzo się cieszę. Możemy zacząć terapię od jutra w godzinach popołudniowych, pasuje Ci?- zapytała
-A dokładniej o jakiej godzinie Pani mówi?- dopytywałam
-16 może być?- zaproponowała szybko
-Tak, pasuje.- odparłam dokładnie na nią patrząc
-Więc jesteśmy umówione.- wstała i podała mi rękę
-Dziękuję.- dodałam cicho
-Jestem tu dla Ciebie. Do zobaczenia.
-Do widzenia.- odwróciłam się i wyszłam
Popatrzyłam w bok i następnie zeszłam na dół, do wyjścia. W drodze na przystanek, zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni kurtki w nadziei, że to Noel.
-Halo, Laura?- usłyszałam
-Zgadałaś.- odezwałam się przystając na chwilę
-Muszę się z Tobą spotkać, koniecznie. Jesteś w domu?- mówiła a w tle słychać było szum
-Wyślę Ci adres SMS-em.
-Czekam.- dodała ponurym głosem
Rozłączyłam się i zrobiłam to, co obiecałam. Potem wróciłam autobusem pod mój blok. Zastanawiałam się, jak będą wyglądały kolejne dni. Noel mówił, że zapłacił za ten miesiąc, ale później będę musiała się stąd chyba wynieść. Nie mam dużo swoich pieniędzy, nie wiem ile wynosi czynsz, nic nie wiem. Jestem beznadziejna. Dochodziły do mnie przygnębiające myśli, których nie mogłam znieść. Zamknęłam za sobą drzwi i poszłam do kuchni. Usiadłam przy małym stoliku i rysowałam palcem po blacie. Co ja ze sobą zrobiłam. Tracę wszystko po kolei.
Nastał wieczór, a mój dzwonek do drzwi zaczął dawać znak, że ktoś czeka aż otworzę. Podeszłam a przede mną stała Hana. Patrzyła na mnie smutno.
-Przepraszam Cię.- wyszeptała
Odsunęłam się, żeby mogła wejść.
-Wybaczysz mi?- zapytała błagalnie
-Jasne.- odparłam blado się uśmiechając
Od razu mnie przytuliła. Ciężko było mi oddychać w tym stanie.
-Mogłam dać Ci szanse na wyjaśnienia, wysłuchać Cię. Teraz to wiem i chcę żebyś była z nim szczęśliwa, naprawdę. Noel to świetny chłopak, a raczej mężczyzna. Zaopiekuje się Tobą.- mówiła
-Hana...- próbowałam jej przerwać
-Na pewno Cię Kocha.- gadała jak najęta
-Wyrzuciłam go stąd i z mojego życia.- powiedziałam i wtedy mnie puściła
Popatrzyła na mnie wyraźnie zszokowana. Myślałam, że za chwilę zacznie płakać.