Nie poszłam.
Zjebałam dziś, zjebałam, jestem obleśna. Jakbym chciała, żeby ktoś bardzo mądry i nieomylny powiedział: "schudniesz, będziesz ważyć czterdzieści pięć, gwaratuję Ci to...". Chciałabym piękny, długi sen, i nie wracać tam, jeszcze nie. Chciałabym wrócić chuda, piękna, krucha. To straszne, życie jest straszne. I moja obsesja też.
Mnóstwo było dziś, na pewno ponad tysiąc. A jeszcze mogło być w miarę. Ale nie, idiotka musiała wszytko zepsuć.
Mięśnie przestały drżeć.
Boże, jeden, piękny sen. Lecieć nad ziemią, widzieć najpiękniejsze miejsca. Jakbym chciała...
Czy jeszcze się uda? Niech się uda, proszę, proszę. Proszę, proszę, proszę. Pomóż.