Chciałam zapytać gdzie jest to nad czym pracowałam tyle lat ? gdzie jest kurwa cudnie udawany uśmiech ? to jakże wymuszone szczęście w oczach ? ta myśl ,że będę taka jaką wszyscy oczekują :wesoła , rozgadana , bez problemów , będę podporą dla wszystkich , nie będę okazywać słabości . Idealnie wyuczyłam sie tak udawać . Życie doświadczyło mnie wystarczająco .Tego niegdy nie zapomne , ale nauczyłam tłumić w sobie złe emocję .Nauczyłam sie wybuchać dopiero w domu , gdy wszyscy juz spali , tak aby nikt nie widział . Robiłam tak aby nikogo nie zawieść . Żyłam dla wszystkich lecz nie dla siebie .Było mi z tym dobrze . Nauczyłam się idealnie udawać silną i kłamać . Robiłam to wszystko tak idealnie ,że potrafiłam okłamać nawet siebie ,że włąsnie tak wolę. Może nie byłam szczęśliwa , lecz potrafiłam sobie to wmówić . W końcu nie wytrzymałam ,zaczełam obwiniać za całe zło dosłownie wszystkich tylko nie siebie . Szybko sie to zmieniło . Doszłam do wniosku ze to ja żyję tak jak bym chiała a nie ktoś inny , więc jeśli to jest kogoś wina ,że jest mi źle to tylko moja .Bałam się ufać ludzią , nie chciałam tego robić , bałam się ,że ktoś mnie bardzo zrani . Gdy ktoś starał się do mnie zbliżyć odtrącałam go , przychodziło mi to z łatwością . Ale wszystko się zmieniło ... Dorosłam , może nie wytrzymałam presji ,pragnełam mieć kogoś bliskiego .Zawiodłam sie : pierwszy raz , drugi , trzeci, setny też to nauczyło mnie jeszcze większej urazy do ludzi , świata . Poznałam w końcu kogoś i moje życie diamentalnie się zmieniło , lecz przez stare nawyki wszystko zniszczyłam . Odbudować nie jest łatwo ...