Wiec tak troche mnie tutaj nie bylo. Nie bylo czasu, nie chcialo mi sie itd.
Zaczynam od poniedzialku 16.04.
Wsiadlam na Aligerka na ujezdzalnie na jakies 30 minut. Postepowalismy, poklusowalismy. W sumie to byla bardzo lekka jazda ze wzgledu na to, ze weekend nic nie robil po piatkowym pierwszym terenie. Nie mial juz problemu z zaklusowaniem od lydki i glosu. Byl swietny!
We wtorek przyjechala ndo mnie moja kolezanka z dawnych pensjonatowych lat. Pojechalysmy w teren spacerowy: troche stepa, roche klusa. Zajechalysmy tez do mojej "konskiej" sasiadki na jerzmonowie. Podczas tego terenu odbyl sie pierwszy g alop Alisia z czlowiekiem na grzbiecie. Febus jechal przed nami. Galop byl krotki, ale byl. Alis zmienial nogi co chwile, i cos tam podbrykiwal. Smiesznie bylo. Cieszyl sie jak maly zrebak :D Galop byl cudowny!!!!
W srode znowu pojechalismy na spacer tym razem bez galopu. Mial to byc relaks dla koni i dla nas. Wreszcie pojechaly wszystkie 3. Alis prawie przez caly teren jechal na czele. Mial momenty, ze zwalnial lub tanczyl na drodze, ale bylo git. Na samym poczatku wystarszyl sie nagle podrywajacej sie kaczki i odskoczyl ze mna i rzucil sie galopem do stajni. Jednak szybko udalo mi sie go uspokoic. Raczej bylo to zasluga pozostalej dwojki, ze nie uciekala tylko stanela w miejscu. Pod koniec terenu wyskoczyl nam bazant spod nog i oczywiscie byla chwila strachu. W trakcie terenu stepem szedl chetnie, klusem bylo troszku gorze, bo trzeba go strasznie pchac moemntami i dostawalam zadyszki. Jednak wiem, ze sie wyrobi.
W czwartek mlody mial wolne.
W piatek przyjechala do mnie wildrider5 i pojechalysmy znowu na spacer. Tym razem staralam sie jechac obok Feby, ale zdarzaly sie moemnty kiedy bylam na czele. Bylo troszke klusa i w koncu zagalopowalam na Alisiu troche dluzszy odcinek wzdluz lotniska. Gdy zagalopowalismy, Febus musial troche szybciej pogalopowac, poniewaz Aliger mial problem. Ale w koncu udalo sie! Czulam ten wiatr pod kaskiem itd. Wrazenia nie da opisac sie slowami! Chwile sie po krecilysmy w lasku i wrocilysmy. W drodze powrotnej tym razem sama sprobowalam zagalopowac. Alisiowi musialam troche pomoc bacikiem, ale zagalopowal prawie od razu. Na czele idzie sie mu troche gorzej niz za koniem, trzeba go strasznie pchac, ale i tak jak na pierwszy raz nie bylo zle :) Prawie sie poryczalam ze szczescia. A usmiech z twarzy nie zszedl mi juz do konca dnia :)
W weekend ze wzgedu na to, ze bylam w szkole, nie bylo mnie w stajni z wyjatkiem soboty. Siano mi przywozili.
W poniedzialek nie mialam zbytnio czasu, zeby zajac sie czarnuszkiem, poniewaz ogradzalam kwatere. Trawka fajnie rosnie :D
Dzisiaj czyli we wtorek przelonzowalam miska i sprobowalam sprowokowac go do galopu i wiecie co? UDALO SIE!!!! bez zadnych problemow, sam chetnie zrobil jedno kolko chwila przerwy i drugie kolko, potem zmiana kierunku i znowu tak samo. KOCHAM TEGO KONIA!!!!!!!! w koncu zlapal rownowage na kole na tyle, aby spokojnie bez zadnego problemu zrobic kolko :D cale! bez przerwy!
Jutro moze spacerek, albo sprobujemy na ujezdzalni. Zobaczymy.
P.S. Kon caly czas chodzi na luznej wodzy, nic nie robie z nia, nie bawie sie nic.Moim celem jest to, zeby nauczyl sie chodzic na lydki i glos. Pozwalam mu ogladac swiat dookola. Nigdzie mi sie nie spieszy, mimo, ze juz szuka ze mna kontaktu ja nic od niego nie chce. Jest tak spokojny i grzeczny w tym terenie....