Po pracowitości. Po chilloutowości. Po finałach juste debout. Po lekarskich wizytkach. Po słoneczku. Po przyjacielskich rozmowach. Po zdrowym cudnym nowym życia trybie. Po długim śnie. Po wyczytanych linijkach. Wytańczonych popach. Wysłuchanych trackach. Po niestetyż ostatnim odcinku Magdy M. Po zwolnionym tempie ... nadchodzą 3 konkretnie wariackie dni. w trybie natychmiastowym przełączam swój organizm na najwyższe obroty. Czekam na wieczór czwartkowy jak na cud jakiś. Wszak będzie to radość najogromniejsza. Wszak. No i ten. Potrzebuje przyzwyczaić się że studiuje ale przy obecnym harmonogramie zajęć to bardzo ciężkie. Jestem na uczelni gościnnie. Chociaż fajnie jest. Jeżdżę sobie. Tańczę sobie. Marzę sobie i spełniam to potem. Studiuje życie zatem. Spoko mi idzie nawet. Ziooooooooom.