Niby powinienem się cieszyć, prawda? Odzyskałem ją. W pewnym stopniu, ale udało mi się z nią porozmawiać. Uważam to za ogromny sukces, ale z drugiej strony, coś wewnątrz mnie nadal jest niepewne co do naszej relacji. Chyba za bardzo się boję, że znowu ją stracę, że po prostu w ułamku sekundy to cienkie szkło się pod nami złamie, a my obydwoje będziemy cierpieć. Może powinienem być optymistą. Myślec codziennie jak się spotykamy, tak jak za starych czasów, jak obdarowuje Cię pocałunkami, jak widzę na codzień Twój uśmiech, ale ja wolę być realistą i zamiast tego wyobrażam sobie nas, cierpiących gdzieś na dwóch różnych końcach miasta i szukających szczęścia daleko od siebie. Czy to nie dziwne, że własnie taką wizję obrałem? Może to po prostu przyzwyczajenie, a może coś wewnątrz mnie już chce mi powiedzieć, że po prostu muszę być na to przygotowany? Boję się, że kiedy Cię widzę, widzę Cię po raz ostatni, a kiedy do Ciebie piszę, nie dostanę już nigdy odpowiedzi. Wydaję się hipokrytą, ale może za bardzo mi zależy. Na Tobie i Twoim szczęściu.
od valeensii:
taie piękne zdjęcie, że musiałam to wykorzystać mimo że średnio pasuje hihi <3