Żyję. Mój "tydzień" nieobecności tu przeciągnął się zbyt długo.
Bo zaraz po sesji (jedna poprawka we wrześniu, zjebana sprawa, przecież umiałam
więcej niż niektórzy, którym się udało (to dobre słowo "udało") czekała mnie przeprowadzka
na inne osiedle, inny pokój na okres wakacji. Czyli nie wróciłam do domu. Nadal jestem z Nim,
nadal mieszkam w tym mieście, zapierdalam w pracy, która niszczy mnie fizycznie i psychicznie,
ale chyba zdążyłyście zauważyć, że mam skłonności masochistyczne.
Od sierpnia planuję zmienić pracę, żeby chociaż troszkę odpocząć.
Rodzice nawet nie zapytają smsem gdzie znalazłam pracę, co robię, gdzie mieszkam,
czy mam co jeść. Tylko w chwilach wolnych, gdy mam trochę czasu - zastanawiam się nad tym
i mi przykro. Bywa, tak?
Aha, waga. Trzyma się 61kg (171), mimo nie pilnowania żarcia, mimo picia większej ilości piwa.
Chcę schudnąć, wyszczuplić uda i brzuch.
Czuję, że przez to całe szaleństwo: studia-praca-on, zagubiłam siebie, tyle myśli w jednej głowie.
Dziś w nocy/jutro rano zobaczę co u Was. Chociaż zachęcam do pisania w komentarzach, t
aki krótki przegląd Waszego ostatniego miesiąca.
Mam nadzieję, że same pozytywy Was spotkały.