Wrocław, czas jakiś temu. Dawny.
Nie mam zdjęć, nie chce mi się ich robić.
Sram na walentynki. Walentynki nie są dla tych, którzy wszelkie bliższe związki z ludźmi (w jakiejkolwiek, niekoniecznie pseudomiłosnej, formie) mają głęboko w poważaniu. (Bo nie lubię nadużywać słowa dupa.) Ale jak ktoś lubi, proszę bardzo, nie bronię. A niech się cieszą. Idea sama w sobie nie jest zła. Formę zresztą też da się znieść. A ten cały pseudooportunizm w stosunku do Walentynek bierze się w wiekszości albo z ukrytego kompleksu na punkcie braku własnej dziweczyny/własnego faceta, albo z chęci zaakcentowania własnej pseudoalternatywności. Tyle mojego. Jesli ktoś się czuje urażony, to nie przepraszam. Mamy wolność słowa, ja tylko mówię co myślę. I możecie mi naskoczyć. O. Taka jestem fajna i pseudoodmienna.
Wali się wszystko, co tylko walić się może. Klątwa piatku trzynastego, olanych łańcuszków szczęścia i czarnego kota ze środy się skumulowały. Jak ktoś mi jeszcze chce dokopać, to niech zrobi to dzisiaj, bo jutro chcę mieć już święty spokój. Any questions, comments, remarks?
http://www.youtube.com/watch?v=ZLOKeZxA75M
bo od nowa zakochuję się w polskim rapie. tak, jestem pozerką. już mnie uświadomili.