Czasem w takich snach, jak ten, gdzie wszystko zdaje się nabrać odcień brudnego turkusu- tonę.
Tonę w nieoddanych nikomu uczuciach, w nadmiarze ukrytych emocji, których sama nie potrafię rozszyfrować.
Straach przed ciemnością dzisiejszego wieczoru dał mi troche do przemyslenia, przemyslenia nad tym jaka chce być.
Nie boje sie jedynie ciemnosci jako tego, ze nie wiem co moze sie w niej kryć - jako noc, jako ciemne pomieszczenie... boje sie takze wiecznej ciemnosci, przez moje wciaz zle dokonywane wybory, wciaz zle dobierane slowa, wciaz za malo starań... wszystko źle.
Za szybko chce miec wszystko jasne, za szybko chce wiedziec czy cos jest na stale czy tylko przelotnie, za szbyko sie poddaje we wszystkim, takze w zyciu jako w walce o samą siebie. Kiedy przestalam walczyc tak naprawdę, czy znów zaczelam?
Przyjaciolka powiedziala mi, ze odkad poznalam mojego kochanego- zmienilam sie - ale czy napewno aby na lepsze? jestes tego pewna?
moze i mam wene, pociag do dzialania, do walki, do tworzenia, ale czy to nie zgasnie tak szybko jak i sie pojawilo?
Boje sie, ze stracę znów to co dla mnie wazne, przez to jaka jestem. A teraz juz sama nie wiem jak sie opisac. Nawet ja nie wiem czym/kim jestem... Moze mnie nawet nie ma?
Dzis juz sroda. Wyjazd do babci jednak przeniesiony na jutro. Wracam ok 13 lipca. moze uda mi się coś napisać, moze nie.. Tak czy inaczej, nie zginę. Mam swój pamiętnik, moze cos tam naskrobię?