Jeszcze jutro do szkoły i święta...
czas rozmyślań o życiu, czas zadumy no i chyba zwykłej, ludzkiej dobroci.
Chciałabym umieć patrzeć na to tak, jak kiedyś. Może niezupełnie jak dziecko sądzące, że cała akcja polega na malowaniu jajek, ale potrafić w jakiś sposób to przeżywać. Wierzyć że to jednak ma sens...
Może warto by skorzystać z okazji i zrobić jakieś podsumowanie? Takie wiosenne porządki. Definitywnie zamknąć pewien rozdział i otworzyć następny. Może to jest mi właśnie potrzebne, a to odpowiedni moment...
p.s-a ty mi tu z małpami M. nie wyskauj, boo... :p