Nie wierze w przyjaźń miedzy kobietą a mężczyzną, zawsze jest coś wiecej..
Nie nawidze siebie za każdy podjęty wybor, każdą obietnicę, każde słowo wypowiedziane z moich ust, za tyle słow nie wypowiedzianych, za tyle okazji zmarnowanych, za brak odwagi, brak działania. Czuje, że umieram..
Wszystko było inne kiedyś, gdy bylismy dziecmi, naszym jedynym zmartwieniem było wracac do domu na czas aby nie miec kary za spoznianie sie do domu,.. Skakanie po kałuzach, brudzenie sie.. to było na porzadku dziennym, nie przywiązywało sie do tego wagi... śmiech-szczery śmiech, grupa znajomych ktorych nigdy nie zapomne choć kazdy z nas poszedł juz w swoją strone..
Nie było facee, telefonów a i tak każdy wiedział gdzie siebie znaleźć... to było piękne..
Chciałabym być znowu dzieckiem.. jak widze takich malców bawiących sie to sciska w sercu.. mają wymalowany uśmiech w oczach, na twarzy, nie są skażeni dorosłoscią...
Ulubiony moj cytat brzmiał tak "nigdy nie pozwol by strach przed porażką wykluczył Cie z gry" . Teraz moge pwoeidziec ze pozwoliłam na to... Straciłam to co piekne.. Miałam poukładane zycie, przyjaciół, rodzine, prace, chłopaka.. i był też "on", czesto fizycznie nie obecny ale był zawsze w moim sercu.. Miałam chłopaka wiec uciekałam, broniłam sie jak małe dziecko.. uciekałam przed nim, przed tym co piekne.. Zwodziłam go przez tyle lat.. To on mi dawał nadzieje na lepsze jutro, podnosił gdy upadałam... był niczym Anioł ktory podnosił mnie gdy skrzydła zapomniały jak latać... a co gorsze... Kcchałam go... i Kocham do teraz..
Najlepsze jest to że on zawsze chciał ze mną sprobować, nauczyć mnie zyć, myslec pozytywnie, nauczyć innego życia-lepszego życia... Po 4 latach zrozumiałam, że nigdy sie od niego nie uwolnie, zakończyłam zwiazek z cięzkim bolem serca, bo nie nawidze zmian, nie nawidze ranić.. ale gdy sama byłam raniona? Spojrzałam na siebie.. zrozumiałam ze to nie ma przyszłosci.. nie kiedy kocham kogos innego.. Chciałam sprobowac, być z "NIM" ale wyglada na to że juz za pozno, on nie wie czy mnie chce.. dlaczego? Przeciez chciał? Przeciez był? Osiagnął cel i odpuscił? Nie- to ja za dlugo z nim walczyłam.. Pozwoliłam by wygasło to...I co dalej? Nie potrafie odpuscic ale jesli mu tak lepiej? Mam truć mu ciągle? Nie dogadujemy sie.. zamknęłam sie przed nim i za cholere nie umiem otworzyć.. duzo nie mówie, nie działam.. ale chce! Chciałabym aby był w mojej głowie, aby wiedział to wszystko czego mu nigdy nie powiedziałam, czego nie zrobiłam.. Cierpie.. Tym razem nie dlatego że nie jestem kochana tylko dlatego że Kocham za bardzo. Chce cofnąc cały ten pieprzony czas. Chce go! Nie umiem bez niego funcjonowac, zyc, myslec..
Dlaczego tak pozno ludzie rozumieją co jest na prawde wazne? dlaczego? Mam byc choć on nie chce? Mam nie dawac spokoju? By na siłe odzyskac to co straciłam przez swoje pieprzone wybory? przeciez to nie ma najmniejszego sensu. Nie chce miec nigdy juz przyjaciela.. Czuje sie jak bym wołała o pomoc a on nie słyszał jak bardzo jest mi potrzebny.. Ciągle zadaje sobie pytania... dlaczego? a odpowiedz jest tylko jedna -BO NA TO POZWOLIŁAM,
Juz zawsze bede go kochać...
Aleksandra Pęczek - Nieosiągalny