dzisiaj był piękny dzień, tylko szkoda, że teraz te piękne dni kończą się o 15
śn: 1,5 kromki razowego z serkiem kanapkowym i trochę prażonej pszenicy z mlekiem (pół szklanki) (200)
2śn: pół jabłka, mała gruszka, pół ryżowego (100)
obiad: kawałek domowej pizzy.. szkoda, ze na grubym cieście, pewnie z 400
podwieczorek: mandarynka i trochę makaronu z jagodami (100)
kolacja: -- ewentualnie herbaty
800 :) może troche więcej, bo była kawa
czuję się okropnie grubo po tym 4-dniowym załamaniu, na pewno przytyłam, mam grubsze nogi, to smutne, że to, co schudłam w ciągu miesiąca wróciło w ciągu 4 dni.. aż niemożliwe.. nigdy więcej, czuję wielki odstający brzuch, wstydzę się chodzić po szkole przez moje nogi, czuję jak odznacza mi się wszędzie tyłek, chcę się po prostu ukryć, posiedzieć niezauważalna w jakimś miejscu przez 3 miesiące, wtedy schudnę i dopiero wrócę.. nienawidzę swojego ciała. W dodaku chudnę głównie z góry, czyli z piersi i ramion, cudownie, jak zawsze