wiedz,ze jezeli tu jestes - musialam Cie kochac.
zaczelo sie bardzo niewinnie , kilka spotkan i tak zostales. Troche na noc , na obiad , na kawe , na buzi , na codzienne usmiechy , na blanty. Miales byc na zawsze. cztery miesiace i miliony wspomnien , cztery miesiace i "nigdy nie kochalam nikogo tak mocno" cztery miesiace i klapki na oczach...ale to chyba wlasnie tak sie kocha. A moze i nie ? Moze kompromisy , zmiany w czlowieku , stuprocentowe oddanie to nic ? Moze to nie to nazywamy miloscia? Moze milosc to Twoja chora zazdrosc ? podcinanie skrzydel i zadawanie bolu ? moze milosc to "daj mi spokoj" i "i tak wiem ,ze nie bedziemy razem" ?! nic tak nie bolalo..i mimo tego wszystkiego co mi zrobiles , albo to czego nie zrobilismy , po mimo tak pieknych i wielkich planow..kocham Cie. Kocham Cie po mimo tego ,ze pozwoliles wrocic mi do pustego domu , do tych pieprzonych czterech scian , ktore bez Ciebie ciezko nazwac domem. Pusto tu i cicho.."zycie" nadaje ten pierdolnik ktory zostawilam , a ktorego nie mam mocy ogarnac...ale wroce,tylko pozwol mi jeszcze chwile , zwinieta w embrion lezec i studiowac sufitologie. Piec minut , a potem sie ogarne. Sciagne pranie , pozbieram ciuchy lezace w kolo lozka , pozmywam naczynia i naloze usmiech na buzie,choc oczy i tak placza.jeszcze chwila ,a bede zyla zyciem tym ktore bylo przed poznaniem Ciebie.
jakie to kurwa zabawne ,ze masz czelnosc dzwonic do mnie "bo chciales mnie uslyszec" i mowic mi , ze mnie kochasz , ale mam nie brac sobie tego do serduszka...heh , juz nie biore. Przestalam przejmowac sie tym co mowisz , nie chce bys mnie niszczyl i pral mi glowe. najlepiej by bylo gdybys dal mi spokoj..tak jak wtedy gdy po raz czwarty mnie zostawiles..jak wtedy gdy napisales mi,ze nie chcesz mnie widziec...a przeciez ja nic Ci nie zrobilam. Kochalam Cie miloscia nieskonczona.. i wciaz Cie kocham , ale juz nie chce plakac na mysl o Tobie..