Złamalam niestety obietnicę, że nigdy, przenigdy nie będę jej szukać. kiedyś złamalam jej jeszcze rękę i serce, ale złamana obietnica zawsze boli najbardziej. czasem nawet, jak zostawiała oczywiste ślady i znaki, jakby rysowała na asfalcie strzałki - zupełnie jak wtedy, kiedy byłyśmy małe i bawiłyśmy się w podchody - czekałam na deszcz. płakałam razem z nim, kiedy te ślady dla mnie zmywał, bo choćbym nie chciała i tak mogłabym ją odnaleźć, a przecież chciałam. poprawialam makijaż i udawałam, że wcale za nią nie tęsknię. mój ojciec mawiał, że kobiety niczego tak nie pragną, jak łamania obietnic, które im się kiedyś dało. ilekroć to wspominam, cieszę się, że nie wszyscy znają swoich ojców i mają poczucie, że ich nigdy nie mieli. i ja mam nawet taką cichą nadzieję, że tak jest w istocie. ciekawe, czy to tylko z powodu moich cech.