już powoli zaczynam mieć naprawdę wyjebane w to co mówią inni i to co się dzieje wokół mnie. przerasta mnie już zajmowanie się nie swoimi problemami. mam dość ciągłego zrzedzenia pewnych osób jaka to ja jestem i jaka nie jestem i jaka powinnam być. jezu, jeśli nie akceptujecie tego co się dzieje ze mną teraz to możecie się w ogóle odwrócić, bo będzie jeszcze gorzej. czy to groźba? nie. ale ja po prostu czuje, że w końcu mój grunt pod nogami się załamie. jestem nikim na tym świecie, wiem. zawsze byłam i będę nikim i nie próbujcie robić z mojego życia to co uważacie dla mnie słuszne. bo robicie to dla siebie, tak żebym was nie wkurwiała i dostosowała się do was... nie tym razem.