Doskonały dzień.
Piękna pogoda, dużo nauki i bynajmniej nie mówię tego ironicznie.
Poprostu nie mam co robić ;p
Wczoraj dzwoniu-dzwoniu z Pykoszką i zamiast się uczyć gadałyśmy przez 40 min. xd
Dzisiaj w szkole dowiedziałam się paru rzeczy.
Na majcy wyszło mi dobrze kilka działań, więc jestem hepi, a na polskim poklepałam Madzię, co trza zanotować.
Iii, nieświadomie zgłosiłam mnie do jakiegoś czegoś o asertywności na wychowawczą.
No tak, komuś by się przydało trochę więcej asertywności! ;>
Oby tak dalej :))
Aaa, i mój kiziek strasznie płacze, bo chce wyjść na balkon, ale ja mu nie otworze, bo on ucieknie.
No dobra, wracam do chemii.
Tonę w chemii.
Chemia jest gorsza niż matematyka.
Ale mamy śmisznego studencika, co ma rozczochraną wełnę na głowie.
Chyba mu się robią naturalne dredy! ;p
Aa i miałam ostatnio harypoterowe popołudnie a dzisiaj robie zmierzchowy wieczorek