Wszystkie zdjęcia i opowiadania na photoblogu są mojego autorstwa.
_________________________________________________________________________________
Siedząc w salonie, na kanapie, nie mogłam pojąć jak to się stało, że znalazłam się w jego domu. Siedzieliśmy na przeciwko siebie z kubkiem gorącej czekolady i oboje nie umieliśmy dobrać słów, aby powiedzieć cokolwiek. Zerknęłam na niego niepewnie, nadal siedzieliśmy w przemokniętych ubraniach i najwidoczniej nie było to żadnym problemem. Nagle wstał, odstawił kubek i wyszedł z pokoju. Podążyłam za nim wzrokiem, nie wiedząc co się dzieję, po chwili wrócił w suchej koszulce, a w ręce trzymał drugi t-shirt.
- Proszę - wyciągnął go w moją stronę. Spojrzałam na niego zdziwiona i niepewnie wyciągnęłam rękę po ubranie, zupełnie jakby czytał w moich myślach.
- Dziękuje. - powiedziałam po odstawieniu kubka. Po chwili wskazał mi łazienkę, do której szybko przeszłam. Zmieniłam górną część odzieży i wróciłam do salonu. Przez chwilę obserwowałam go zza ściany, wydawał się niezwykle pochłonięty swoimi myślami, byłam niesamowicie ciekawa co rozgrywa się w jego głowie.
- O czym myślisz? - zapytałam, gdy podeszłam bliżej. Miałam wrażenie, że lekko drgnął, jakbym go przestraszyła.
- Zastanawiam się co doprowadziło cię do takiego staniu, ale wiem również, że to nie moja sprawa. - powiedział stając na przeciwko mnie. Opuściłam głowę nie wiedząc jak się wytłumaczyć, miałam wrażenie, że jestem mu to winna. Po chwili jednak poczułam jego dłoń unoszącą mój podbródek. Uniósł go tak, abyśmy patrzeli sobie w oczy. Poczułam jakby świat zaczął wirować, miałam wrażenie że kręci mi się głowię tak bardzo, że zaraz się przewrócę. Nasze oczy badały się nawzajem, a nasze ciała nie przesunęły się nawet o centymetr. Nagle narastające napięcie przerwał telefon, miałam wrażenie że uratował nas od katastrofy. Poczułam skurcz w żołądku, gdy zrozumiałam, że to do mnie ktoś dzwoni. Wyciągnęłam telefon z torby i zerknęłam na wyświetlacz.
- To Martin - powiedziałam przerażona, odwracają się w stronę bruneta.
- Odbierz, nie musisz mu mówić, że jesteś tutaj. - powiedział, a ja poczułam, że tak naprawdę rozumie więcej niż okazuje. Wyszedł z pomieszczenia, a ja odbyłam stresującą rozmowę z blondynem.
Zacisnąłem pięści po zamknięciu drzwi za sobą, słyszałem jej drżący głos i wiedziałem, że to nie objaw zimna. Ona się go bała, nie mogłem w to uwierzyć. Nie spodziewałem się tego po własnym kumplu. Miałem ochotę schować ją i chronić przed każdą krzywdą z jego strony, ale wiedziałem, że nie mogę. Ona nie odejdzie od niego tak łatwo, inaczej już dawno by to zrobiła. Nie rozumiałem jak doszło do tego, jeszcze nie tak dawno emanowali szczęściem i miłością na kilometr.
- Mike... - odwróciłem się. Stała w drzwiach z torbą w ręku. Widziałem w jej oczach troskę, wiedziałem, że zależy jej na nim, ale było też tam przerażenie. Powstrzymałem się od skomentowania tego, wiedziałem, że nie potrzebuje mojej opinii.
- Odwiozę cię. - usłyszałem swój głos, jednak był dla mnie obcy. Zawładnęły mną uczucia, które do tej pory aż tak nie wypełniły nigdy mojego wnętrza.
-Dziękuje - powiedziałam, gdy podjechaliśmy pod mój dom. Wiedziałam, że powinnam szybko wyjść z auta, aby nikt mnie z nim nie zobaczył, ale nie mogłam... Widziałam, że coś go męczy, wiedziałam, że chciałby coś powiedzieć, ale obawia się czegoś. - Zaprosiłabym cię, ale...
- Boisz się, że Martin się dowie? - zapytał z ironią. Dreszcze przeszły moje ciało, jego głos był taki szorstki.
- Przepraszam. - powiedziałam i szybko wysiadłam z samochodu. Założyłam ręce na piersi i szłam w kierunku drzwi. W kółko powtarzałam sobie by się nie odwrócić, nie mogłam sobie pozwolić na kolejne spojrzenie na tego mężczyznę. Wystarczająco dzisiaj wstrząsnął moim życiem.
Patrzyłem jak odchodzi i miałem ochotę z całej siły przywalić głową w kierownicę. Powinienem ugryźć się czasami w język, nieświadomie zraniłem ją i to mnie zabolało. Odjechałem z piskiem opon, zastanawiając się nad tą popieprzoną sytuacją.
______________________________________________
"Zanim umrę, chcę walczyć o życie. Dopóki mogę iść o własnych siłach, pójdę tam, gdzie zechcę."
Jesteście?