photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 18 WRZEŚNIA 2016

IN ANOTHER LIFE :)

"To nie jest aureola wokół mojej głowy,

Ale drogi Boże, wybacz mi grzechy,

We wszystkim, co uczyniłem od początku,

Ponieważ diabła wokół mnie jest tak wiele, 

że mógłbyś pomyśleć, że życzę sobie śmierci..

Odkrycie mówi, że on będzie ocierał łzy z waszych oczu,

żadnej śmierci, żadnej żałoby,

żadnych łez, żadnego więcej bólu, przez rzeczy, które odeszły" 

 

 

 

 

 

Dzisiejszy wpis trochę inny, od reszty. Chyba pierwsza i ostatnia długa notka, bo w końcu jest to dla mnie :)

Przynajmniej tak było zawsze, do dzisiaj. 

Piszę to dla sprostowania paru spraw. Miałam kiedyś przyjaciela, nawet niezłą grupkę. No ale z czasem szło się przekonać KTO Z NICH zna pojęcie słowa PRZYJAŹŃ. Broń Boże nie wylewam tu swoich żali, nie byłoby mnie stać na to, jak co poniektórych. Każdego z nas inaczej wychowano, wpajano nawyki, przyzwyczajenia i życia wśród ludzi. Mnie natomiast nauczono obdarzać ludzi zaufaniem, mój błąd, że zawsze dobieram do tego złych ludzi. Nikomu nie życzę, nawet najgorszemu wrogowi, by obdarzył zaufaniem osobę, do której się biegało w piżamie w środku nocy z powodu łzy w telefonie, której kryło się dupe przy każdym większym przypale, z którym zaczęło się jarać pierwsze szlugi i walić wóde do rana, z którym siedziało się w jednej ławce i odliczało czas do końca tygodnia i rozpoczęcia następnej fazy, z którą za czasów gówniarza robiło się "słit sesyjki na moście", którą się pilnowało na pierwszym jaraniu, tak zwyczajnie z troski, któremu ocierało się każdą łzę i zatrzymywało każdą następną. NIKOMU tego nie życzę, i tak ta osoba, wyłoży się na was, zwłaszcza jeżeli chodzi o osobę, która kiedyś była dla Ciebie całym światem, dla której chciało się zmienić swoje życie o 360 stopni, ryzykowało stratą rodziny, stratą najbliższych osób. Gdy liczyła się tylko ona. Na początku było ciężko, dwie najbliższe osoby i wszystko straciło jakiekolwiek znaczenie, tylko ból, uczucie "ponieisienia porażki", łzy, zawód, pęknięcie serca na milion małych kawałków. A teraz? Minęło blisko dwa miesiące. Zostali Ci najprawdziwsi, Ci, którzy nie wzięli ręki, gdy się im dawało palec, Ci którzy robią to samo dla Ciebie, co Ty robisz dla nich. Szczęście się do mnie uśmiechnęło w ludzkiej postaci, JEGO postaci. I nagle wszystko zaczęło być w kolorowych barwach, nie muszę już nikogo tracić w swoim otoczeniu, by być szczęśliwą. A co jest w tym wszystkim najlepsze? Po odejściu niepożądanych osób, w końcu mam pewność, że nikt mi nie będzie szkodził i kopał pode mną dołki. WSZYSTKO się zmieniło. Już nie ma tamtej dziewczyny, która biegała w środku nocy w piżamie z powodu łzy w telefonie, już nie ma przypałów, już nie musi wspominać pierwszych szlugów w swoim życiu, już nie musi odliczać czasu do najbliższej fazy.  Czy żałuję? Kiedyś na pewno będzie mi szkoda tych wszystkich zmarnowanych lat, ale nie na dzień dzisiejszy, kiedy czara złości się przelała, nie mam czego żałować. Dzisiaj pociesza mnie to, że już nie muszę płakać, już nie muszę mieć tych wszystkich przykrych uczuć. W końcu mam ludzi, którzy są, byli i będą, Ci co są naprawdę, no i mam JEGO :)

 

 

 

 

Z przekazem dla Ciebie i innych, żebyś Ty coś zrozumiała, a inni nie mieli takiego samego doświadczenia :)