Trzęsą mi się ręce.. Mam tak cholerną ochotę sięgnąć po to gówno..

Po co udawać skoro nie daje rady..

Obietnica..

Co z tego skoro i tak jesteś "obrażony" ..

Samotność pozbawiła mnie ostatnich kolorów..

Jestem teraz bezbarwną kupką niczego..

Bezwartościowa szmata. <3

Ahh jak mraśnie.

Szkoda, że wszyscy niby są a ich nie ma.

Nie czuje obecności nikogo..

Brak mi rozmów..

A jak już do jakiejś dojdzie kończy się na moim..

Jest zajebiście . głupkowaty śmiech .. i przejście na nowy temat...

Wczoraj P. nie ogarniała czemu się uśmiecham..

Jak widzi po notkach ze coś jest nie tak..

Myślała, że już jest ok .. zapominając jaką dobrą aktorkę zrobili ze mnie ludzie..

Ale na końcu chyba zrozumiała, że w środku chyba nie jest tak kolorowo...

Ehh a jeszcze chyba dałam jej czymś do myślenia..

Kazała mi się rozbierać .. xD hahaha no jeszcze czego..

Nie wierzy, że nie zrobiłam nic głupiego..

Ale czy słusznie to wiem tylko ja..

Próbowałam się wczoraj uczyć ..

Niby otworzyłam książkę ..

Co z tego skoro i tak myślałam tylko o jednym?

A jeszcze z niecały tydzień święta.. -.-

Ehh jak ja ich nie lubię..

Tyle sztucznej wesołości..

Udawane uśmiechy .. radość .. szczęście.. miłość...

A tak naprawdę oczy pokazują jak jest źle..

Jeszcze jakby było tak jak kilka lat temu, musiała bym udawać ...

Musiałoby być zajebiście .. ale teraz po co?

4 osobowa wigilia.. o.O

Po co udawać dla ludzi którzy widzą mnie na co dzień w katastrofalnym stanie .. i nie zwracają na to uwagi..

Tak też to czuje..

Moje święta będą zajebiste..

30 minut przy stole z rodzicami i siostrą ..

A potem do siebie..

I koniec.

Chyba nawet nie ma co się wysilać .

Mama do pracy.. tata z siostrą do babci..

Ja się chyba nie wybieram..

A sylwester.... iść czy nie iść ? oto jest pytanie.

Nie mam ochoty.. czuje, że jak pójdę nie skończy się to dobrze..

Ale i tak zapewne ciołek mnie zmusi..

Czasami nie wiem czy jej za to wpierdolić czy dziękować..

Nic mykam się ogarnąć i do szkoły..