- Bo... Najlepiej byłoby się nie rodzić. - stwierdził, patrząc na otaczające go ruiny domu, jaki odziedziczył po swojej babce.
- Tak, masz rację. - odparł jego przyjaciel. - Nie byłoby bólu, smutku, płaczu, goryczy, zazdrości, miłości, szczęścia, zauroczenia. Nie czulibyśmy się odtrąceni, ani porzuceni. Nikt nie oceniałby nas po tym jak składamy zdanie, w co się ubieramy, czy nasza fryzura pasuje do naszej twarzy, a buty są markowe. Nie przeżywalibyśmy rozstania z ukochaną osobą, ani radości na jej widok. Nie gnietlibyśmy się w busach. Nie musielibyśmy robić zakupów, spędzać wspólnie świąt, ubierać choinki. Nie poznalibyśmy czym jest adrenalina, ani strach w obliczu niebezpieczeństwa.
- Nie istnielibyśmy. - powiedział z dumą. - Nic by nas nie przytłaczało. Więc chyba lepiej jest umrzeć, prawda?
- Nie. Skoro już tu jesteśmy, to może warto zacząć żyć, by istnieć? Przestań myśleć o bezsensie bytu. O samobójstwie. O tym, że tak łatwo jest odejść. - spojrzał na niego, kładąc swoją dłoń po lewej stronie klatki piersiowej. - Słyszysz? Czujesz? - zapytał. - Tak bije twoje serce. A ono jest największą wartością, jaką mógł człowiek otrzymać. Nie zmarnuj tego. Po prostu tego nie zmarnuj.
/ dziewięć liter.< 3