Poznałam ludzi, wcześniej.
Oni byli inni jak ja. Też słyszeli głosy i rozmawiali z nimi. widzieli różne rzeczy których nie potrafili nazwać, a gdy
już je nazywali ludzie robili z nich wariatów.
Dla normalnego człowieka, to mało prawdopodobne ,że istnieje coś.
Eh.
Załamuję ręce, ludzie muszą sami na własnej skórze wszystkiego doznać.-nawet tych przykrych rzeczy.
Ale jeżeli ma to otworzyć im oczy, nie mam nic przeciwko.
Nawet jeżeli byłaby to śmierć kliniczna, opętanie, czy inne przypadki.
Słyszę krzyki dobijajace się do drzwi pokoju.
To jedynie wysoki Ton ,jej matki. Od miesiaca, boli mnie nieustannie głowa gdy zaczyna coś tłumaczyc. Czuję się jak na odwyku,
choć w sumie tam nie ma tak miłych łóżek i dobrych obiadów. Ściany w tym mieszkaniu są podobne do bieli, ale już zbrudzonej.
Tęsknota do nietrzeźwych dni i stanów narkotykowych jest niewyobrażalnie wielka. Przestań myśleć.
Zaciskam zęby i przyciskam mocniej klawisze. Przestań myśleć, Nellie przestań myśleć o tym gównie.
Nienawidzę wieczorów, siedzę w pokoju, ściskam się tu. Odziwo, jeszczę mogę oddychać.
Ja nie wiem, co tak na prawdę jest teraz. Straciłam dni i godziny. Od kilku dni nie mam snów, to dziwne w moim przypadku,
drogi czytelniku ja śnię świadomie i kocham to. Sny świadome, sprawiają że uciekam do innego świata -lepszy ,bo ja sama go kreuje,
ja w nim ustalam co ma byc a czego nie, zmieniam wszystko i panuje tam cisza i harmonia której pragnę w rzeczywistości.
Tak było wcześniej.
Kilka dni temu, zanim przestałam śnić całkowicie, miałam koszmar.
Płakałam, kręciłam się, rozpychałam, biłam nogami i rękoma -Ona była obok i uspokajała mnie, nieświadomą tego ,że koszmar
przebił się aż w świat realny.
Chciałabym opowiedzieć Wam o moim śnie, przełamię się i mam nadzieje, ze będziecie wyrozumiali.
21.11.014r.
Siedziałam w fotelu dziaków, przeglądając stare fotografie z dzieciństwa.
Była zima, kominek grzał wielki salon.
Znajdowałam się w rodzinnym mieście w moim dawnym domu.
Nie czułam obecności nikogo, chyba byłam tam sama.
Piekny ogień ,syczał w każdą stronę, ogarniając swoimi pazurami kolejne
kawałki drewna.
Była noc. Inna niż wszystkie, chyba była pełnia.
Z tego co pamiętam, lewą ręką podpisywałam zdjęcia
to było dziwne, jestem praworęczna i nie umiem sięn nawet podpisać lewą ręką.
No cóż, to był sen więc może wszystko było możliwe.
Nie widziałam dokładnie i nie pamiętam, tego co pisałam.
Ale towarzyszyło mi dziwne uczucie, jakby lód z zewnątrz owiną moje ciało.
Nagle wydarzyło sie coś dziwnego, kominek zgasł.
A cały ogień przeniusł się na album rodzinny, on spłoną.
Wyrzuciłam go szybko z rąk, próbując zagasić pożar.
Cały spłoną, uratowało się jedynie kawałek zdjecia.
Bardzo stare ,mojej babci, do połowy było spalone.
Zdjęcie przedstawiało ją, jako młodą piękną kobietę
trzymającą coś w dłoni, akurat tu już zdjęcia ubyło.
Poczułam pieczenie w okolicach dłoni, chyba żar dotkną i mojej skóry.
Poszłąm do kuchni aby zmrozić tą czerwień.
Uczucie chłodu, nie opuszczało mnie. Wręcz przeciwnie, ono było
coraz silniejsze, wyobrażasz to sobie? jak zamarzasz od wewnętrz i to dosłownie?
Nagle coś chwyciło mnie za ramię, kurwa. dziwny dotyk
taki nieobecny, jakby tylko niechcący się o mnie otarł.
Odwróciłam się wolno, nie było nikogo.
Kominek znowu się palił.
Przestało mi się to podobać, pamiętam jak ściskałam brzuch z bólu ,dodatkowo
poparzoną dłonią. Nie wiem o czym wtedy myślałam, ale to było złe.
Byl tam ktoś, jestem tego pewna. Tak jak wcześniej byłam sama, czułam że teraz
ktoś mnie obserwuje.
Moment, ukochana przyniosła mi szarlotkę.
Cisza, w której było słychać jedynie uderzenie mojego serca.
Wydawało mi się jakby mysli z mojej głowy obdijały się od echa.
Nagle, przyjemny pokój stał się zupełnie innym miejscem,
jakbym przeniosła się w czasie ,podłoga pode mna skrzypiała,
za oknem było lato. Na drewnianym stoliku lezała gazeta,
kurwa, data była jakaś nierealna 1996rok.
Przecież to rok moich urodzin. Do domu weszli ludzie , kobieta miała czerwony szal a
towarzyszący jej starszy Pan ,drewnianą laskę.
Za nimi wszedł mężczyzna, przypominał mi mojego ojca za młodu...no pewnie
przecież to mój ojciec!
Był jakiś zmartwiony, ludzie którzy weszli przed nim byli chyba źli, mieli
skamieniałe spojrzenia.
Patrzyłam jak rozwija się cała akcja, stałam między nimi a oni nie dostrzegali mnie,
jakbym była duchem.
Tato wtedy usiadł, na fotelu i patrzył w kominek, tak jak ja wcześniej, tylko ten był zupełnie inny.
Chyba płakał, widzialam na jego twarzy przerażenie i wielki smutek.
Kobieta z czerwonym szalem, położyła swoją dłoń na jego ramieniu i coś mówiła.. ale nie słyszałam
co. Coś szeptała mu do ucha.
Pan z laską, wciąż obserwował całą sytuacje i spacerował wolno po salonie, dotykajac badawczo przy tym każdą rzecz.
W pewnym momencie, strzelił do tej kobiety, a ona rozmyła się jak ostatnia mysl.
Nagle ,coś zakuło mnie w serce, upadłam. Straciłam kilka godzin z pamięci. Obudziłam się w swoim łóżku.
Ktoś stał nade mną, nie mogłam przypomnieć sobie kim była ta kobieta, spojrzała na mnie szklanym wzrokiem
i zaczęła dusić poduszką. Walczyłam długie minuty, wyrywałam się i płakałam. Chyba umarłam.
Nie wiem co się potem działo, to bylo cholernie dziwne nie wiem czy spałam dalej czy nie.
Ale nagle zobaczyłam światło, dziwny ból w klatce piersiowej, nic nie widziałam, może jedynie jakis zamazany obraz
słyszałam krzyk kobiety, kurwa. To były moje narodziny.
~~Nellie.