Siemka.
Zaczynajac pisac ta notke mam metlik w glowie. Nie wiem od czego zaczac. Wiem ze zycie zaczyna sie i konczy czasami nagle a czasami powoli i bolesnie. Nie mam pojecia jak ja bym chcial zakonczyc swoje zycie. Wszystko co dzieje sie w okol mnie na co nie mam wplywu a zalezy mi na tym znika niszczy sie. Mimo, ze chcialbym ingerowac w cos czesto mi nie wychodzi lub cos mi zabrania lub przszkadza. Te 2 tygodniowe wakacje bez znajomych daly mi duzo do myslenia glownie moj stosonek do najblizszych. Wiem ze nie jestem aniolem i mam swoje za uszami dlatego pragne wszyskich ktorych obrazilem w jakis sposob przeprosic. Zmieniam sie ludzie czy na dobre czy na zle sami zauwazycie. Chcialbym miec pewnosc do wszystkiego chcialbym w koncu uslyszec glos prawdy ktory powie co jest prawdziwe bo teraz sam nie wiem kto pierdoli glupoty a kto nie. czuje sie jak we snie nic tu kurwa nie ma sensu. Wszystko mija sie z celem. W kazdym razie nie zamierzam sie rozpisywac, na zakonczenie chcialem powiedziec ze jest mi zajebiscie smutno i bede was teraz najbardziej potrzebowal. Chuj mam slabosc nie dam rady sie uporac z nia sam. Gandzia naprawde mi przykro, przepraszam cie za wszystko wiem ze glupie przepraszam nic nie naprawi. Wiem ze popelnialem bledy i przyznaje sie do nich malo tego ze sie przyznaje nigdy bym tego nie powtorzyl dlatego przepraszam. Nie bede sie plaszczyl mowiac ze cie kocham bo to juz i tak stracilo dla ciebie znaczenie, wezme sie w garsc i bede czekal. Moze jutro , za tydzien miesiac kto wie bedzie lepiej znajde swoj wlasny raj i ukojenie. Przepraszam za ortografie i ogolnie brak znakow polskich i interpunkcyjnych.
Heya!