Cześć i czołem . Ostatni tydzień został spędzony wesoło .
Dużo też malowałam z czego się wyjątkowo cieszę .
Moja przygoda ze zmiksowanymi blenderem przyjaciółmi .
' Kapelusz na głowie , a pod nim przez wiatr rozwiewane włosy .
Biała zwiewna sukienka , poplamiona krwią i czerwone wygięte w uśmiech - usta .
Bosymi stopami stąpam po wilgotnej trawie ,
co jakiś czas czuje jak zgniatam ślimaki a ich skorupka okalecza mi stopy ..
W ręku trzymam przystrojony kokardą koszyk .
Kokarta jest koloru białego .. co sprawia , ze pięknie komponuje się z sukienką .
Zatrzymuje się ..
Zerkam na kosz..
Stawiam go na ziemi ..
Uchylam .. Jeszcze chwilę patrzę na zamieszczone w środku przemielone mięso kilku mych przyjaciół ..
Wyciągam obie dłonie, biorę pełne, ulewające się garście i .. podrzucam jak najwyżej mogę .
Wstaję zaczynam nucić utwór Mozarta i czekam aż flaki delikatnie opadna mi na twarz...
Spływają mi po policzkach, włosach, wlewają się do oczu .. Sukienka coraz bardziej nasącza sie krwią .
Za chwilę powtarzam czynność .. ekscytacja narasta ..
Ocieram oczy , z ramienia strącam kawałek czyjejś skóry .
Sięgam po koszyk i zaczynam biec..
Kapelusz zsuwa mi się z głowy,
a przemielone ciała rozrzucam na wszystkie strony
ciesząc się i śmiejąc jak dziecko .
Tańczę w kałuży krwi .. '