Piątek miał być miłym dniem...zawsze takim jest przecież
wiec nie rozumiem dlaczego mi sie tak wszystko pomieszało...
Idąc do lekarza miałam nieopanowany uśmiech na twarzy
kompletnie nie mogłam przestać się cieszyć...daałabym ręke
uciąc ze wszystko bedzie dobrze i wróce do tego trybu zycia wczesniejszego
naprawde podobal mi sie bardziej.Jednak słowa lekarza mnie totalnie przygnębiły
i stwierdziłam ze to byla ostatnia moja wizyta w tym miejscu jednak fakt iz w poniedzialek
musze isc oddac krew dobija mnie totalnie...mam dosc tych badan i tych lekarstw nie bede
co tydzien oddawała krwi nie lubie tego !.Chociaz tyle ze moge wychodzic na pole ale...
no zawsze jakies ale musze unikac słonca wiec się nie opale i dziękuje : |
Pocieszajace pozniej były zakupy kupiłam to co chciałaam i poszłam z młodymi na spacer
nie wyszedl mi on na dobre to trzeba przyznac....cały dzien myslałam płakac mi sie chciało
i czekalam tylko na kogos komu moglabym sie wypłakac w rekaw..ech ale przeciez ja nie moge
obarczac wszystkich w koło moimi problemami musze radzic sobie z tym sama nikt wiecznie przy mnie nie bedzie
'albo ja nie bede przy nim' ....
Olusia pocieszenie jest nad morzem i ma dla mnie prezent wraca w niedziele to wreszcie z nia pogadam