mina zjeb genetycznego (y)
kolejny tydzień zleciał ohoho, rowerki, Kielce, urodzinki, zalew.
a zaczęło sie od soboty nad ranem..
Kasia zaprosiła do swojej hacjendy to grzechem byłoby nie skorzystać, hhahah :D
burza nam nie przeszkodziła, pogadane i wgl.
a wieczorem wbili chłopaki, po zaopatrzenie i lecimy.
impreza w altanie udana mega :D
jejuu takie jaja :ooo jakieś rolki, buty zgubione, trampolina.
cudowne rozmnożenia, hahaha booże ^^
potem zdychanie mega, ostatecznie dla Julity[która oficjalnie kończy z wódką -,-] impreza zakończyła sie po 5 kiedy to wreszcie mogła położyć sie do swego łoża nie mając samolota :ooo
5 godzin snu, Kasia jaka głowa normalnie zazdro, od niej prosto na impresje a Kasiula znowu o piciu hahahahah :D nieźle nieźle.
potem troche podensowane, zimny jaki pijok wyjebać wódke na włosy sebusiowi nieładnie nieładnie.
taka zmeczona do babci i rano do domu zaraz, mialy byc Kielce ale niedospanie dało sie we znaki i zaspałam ojojoj : >