photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 SIERPNIA 2007
"Usłyszawszy za sobą dźwięk zatrzaskujących się drzwi domu, w którym spędzili tyle cudownych chwil, czekali na siebie, zmagali się z problemami i sporami a godzenie się było taki słodkie;snuli w nim plany na przyszłość - wiedziała, że spotkało ją ostateczne. Wyszła... Ale czy tego właśnie chciała? Czy tego oczekiwała od niego i siebie? Czy mogła się tego spodziewać i przygotować na to a przegapiła znaki ostrzegawcze? Czy były znaki ostrzegawcze? Całe jej pieprzone życie to pasmo bolesnych rozczarowań. Żadnej sielanki, żadnego: „wszystko przychodzi mi łatwo”- nic z tych rzeczy!!! Nawet dzieciństwa normalnego nie miała. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Za wcześnie musiała dorosnąć i nigdzie i nigdy nie czuła się na miejscu. Tak bardzo potrzebowała bezpieczeństwa, którego nie doświadczyła nigdy. Poczuć się swobodnie, bezpiecznie, choć przy jednej osobie. Poczuć się tak i wiedzieć, że to bezpieczeństwo jest realne, że nie jest tylko kolejną imaginacją jej pragnącej tego od lat duszy. Poczuć się PEWNIE i BEZPIECZNIE. Poczuć się pewną JEGO, tego, co jest między nimi, tego co ich łączy i co będzie. Z całego świata ciekawych rzeczy, różności, bogactw i ważnych spraw pragnęła tylko jednego, tylko o jednym marzyła. Reszta po prostu się działa - musiała się dziać. Mieć kogoś najważniejszego na świecie i być dla niego kimś najważniejszym na świecie... Jakie to banalne, dziecinne, błahe. I takie żałosne, bo rzeczywiste, bo takie prawdziwe. Miała tyle do dania, tyle chciała dać... Tylko nie było komu. Ona jednak przez tyle lat głupio wierzyła, że ON się w końcu pojawi. Że będzie potrafiła odróżnić GO od wszystkich tych, którzy z nią właśnie chcieli zaspokajać swoje żądze, ich własne widzimisię... Ale była czujna. Nie potrzebowała i nie będzie potrzebowała pustosłowia. Amantów, którzy udając zainteresowanie i troskę o jej potrzeby, uczucia szykowali na nią sidła utkane z jej własnych pragnień. Zwłaszcza, gdy (w przypływie chęci zaufania komuś) otwierała się bardziej niż pozwalały na to jej mechanizmy obronne. Dlaczego na swej drodze spotyka ludzi, którzy chcą tylko brać a gdy już dostaną to, czego chcieli, ranią? To BOLI. Nauczyła się już umykać jak pobity pies na widok kija przed zagrażającym jej niebezpieczeństwem... Musiała się nauczyć... I ciągle to marzenie: Pewność i bezpieczeństwo... Jasne, że doskonale radziła sobie sama. Ale o ileż łatwiej i przyjemniej byłoby robić to z kimś u boku. Strach – pragnienie, pragnienie – potrzeba, STRACH. Nie ufać... nikomu, wtedy nikt jej nie zdradzi, nie zada nieuleczalnej rany. Nieuleczalnej, bo ludzie nie chcą leczyć ran, które sami zadali. Nie robią tego, bo musieliby wtedy dać z siebie dużo, za dużo jak na ich możliwości – a to już nie jest po ich myśli. KOCHAĆ... Ciii...cho... To jej najskrytsze pragnienie. Chciała bardziej nawet, niż sama się do tego przed sobą przyznawała. Bała się tych pragnień, zranienia. Kolejnego... Nieustanne pilnowanie się i hamowanie było takie wyczerpujące. Tylu ludzi wokół niej. Tyle zainteresowania... Czy rzekomego? Spotkania, rozmowy a ona w tym wszystkim taka samotna. Jak na ironię – im rzadziej przebywała sama tym bardziej samotna była... I pojawił się ON, rozjaśnił ciemną stronę jej życia i sprawił, że mimo swych lęków i oporów, uwierzyła, zaufała. JEST... To ona jest najważniejsza. To ona jest wyjątkowa, jej zapach czuje, kiedy dłużej się nie widzą. To właśnie jej szuka wzrokiem wszędzie, gdzie się wybiera, choć wie, że ona teraz jest gdzieś indziej; o niej myśli, za nią tęskni, ją kocha tak, że sama myśl o niej daje mu wiele szczęścia i to z nią właśnie chce być już zawsze. ZAUFAŁA. On obiecał, że wynagrodzi jej utracone dzieciństwo i wszystkie te lata w których inni byli od niej lepsi, ważniejsi dla jej najbliższych... Bo to ona jest dobra, ważna. Nie! Bo ona jest lepsza, ważniejsza, bardziej wartościowa od innych. Bo nie każdy tak jak ona daje ludziom szansę i nie ocenia po pozorach. Co za radość. Była szczęśliwa i najszczęśliwsza na świecie. Nawet wtedy, kiedy się nie zgadzali czy kłócili ze sobą, próbując się dogadać, zaakceptować w drugim to, co momentami doprowadza do szewskiej pasji. Szczęście... Teraz dźwięk zatrzaskujących się za nią drzwi chichocze nad jej naiwnością. Kolejny raz ktoś jest od niej lepszy. Ktoś, kto nie dał mu tego, co ona mu dawała, co mogła i co chciała mu jeszcze dać. Ktoś, kto nigdy mu tego nie da i on o tym dobrze wie. Lecz mimo to ten ktoś jest dla niego ważniejszy niż ona. I albo ona to zaakceptuje, nauczy się nie cierpieć z tego powodu, albo ich już nie będzie. On już swoje powiedział... Jest tak i będzie – on tego nie zmieni, nie chce... Znowu nieważna. Znowu to, kim była dla niego a raczej, kim wydawało jej się, że była, nie jest zbyt poważne. Tak samo jak to, co mu dawała, nie ma takiego znaczenia – po prostu dała.. Nie mieć serca. Nie czuć bólu. NIE KOCHAĆ! Teraz już wie, że nie może nikomu zaufać