kolejny szary dzień
właśnie wyszła ode mnie mama
mówiła do mnie chłodnym tonem bo zobaczyła nowe rany na nadgarstku
tak
wczoraj znowu wróciłam do mojego nałogu
pomimo próśb psychologa
zrobiło mi się smutno
nienawidzę tego oskarżycielskiego tonu, utwierdza mnie jeszcze bardziej że nikt nawet nie próbuje mnie zrozumieć
dzisiaj byłam w warszawie ze swoim chłopakiem i rodziną
teoretycznie wszystko wspaniale
w praktyce pobiegłam do łazienki zacząłam walić głową w ścianę, płakać i rozdrapywać sobie wczorajsze cięcia
jestem tak odpychająco inna, że przestaję sobie z tym radzić
jestem INNA, co NIE ZNACZY że jestem WYJĄTKOWA
zadziwiające jest to jak bardzo można nienawidzić swojej osoby
w autobusie do domu płakałam
całą godzinę
czuję się tak bardzo zbędna i beznadziejna, że momentami zdarza mi się uśmiechnąć z bezsilności
przez głowę przechodzą mi najsmutniejsze myśli
sylwestra pewnie spędzę w łóżku, nawet nie chcę z niego wychodzić- tylko tam czuję się dobrze
nieważne, w każdym razie nareszcie czuję się bezpieczna
ale na jak długo?
chyba powoli odchodzę
mój cel-hospitalizacja
~V