Tyle się wydarzyło przez te 2 dni, ze sama nie wiem od czego zacząc..
A moze nie powinnam tego w ogole opisywać..?
Wiedziałam a wręcz byłam pewna, ze ten błogi stan szczęścia, radości i wewnętrznego spokoju minie..
Moja spontaniczność nie zna granic ;/
Nie chce siebie usprawiedliwiać, ale wiem, ze zle zrobiłam..
Działałam pod wpływem impulsu, emocji.. I tak naprawde jest częsc mojej winy..
Gdyby nie zachowanie pewnej osoby inaczej by się to wszystko potoczyło..
Lezałabym pewnie teraz obok niego, czuła jego oddech, jego zapach, urok..
....
Czar prysł..
K o n i e c historii.. ? ?