Z obłąkańczym śmiechem palę mosty, wsłuchuję się, jak z hukiem legną w gruzach. Czy to dobrze? Czy może niekoniecznie? Chuj z tym, tak szczerze mówiąc. Bo jakoś tak dziwnie i nieadekwatnie do sytuacji... wyjebane? Wyjebane.
Spokój, uśmiech, spokój, uśmiech, kawa za kawą i jeszcze kolejna, a śnieg się topi i skoro nawet ta pieprzona syberyjska zima odchodzi, to musi oznaczać, że mimo wszystko wróci wiosna, baronowo.
Zupełnie nowa wiosna. Bo stara nie przejdzie spalonym mostem.