Są takie chwile w życiu człowieka, kiedy ma ochotę tak po prostu powiedzieć KURWA! U mnie ta chwila trwa od dłuższego czasu, bo od jakiegoś wtorku, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo jestem chujowa w tym, co robię. Spokojnie, A., nie martw się, to nie jest dół emocjonalno-psychiczno-dziwaczny, to tylko dół twórczy i wzrost przeklętej samokrytyki odnośnie słów, słów, słów. Ja mam się bardzo dobrze, nawet prześwietnie bym powiedziała, normalność, zrównoważenie, peace & love. To tylko one nie chcą współpracować.
Słowa, słowa, słowa - "nie powiem pies was jebał, bo to mezalians byłby dla psa", hm?
KURWA, KURWA, KURWA. Wystarczy coś napisać, a staje się to niebotycznym gównem. Historia mojego życia, cholera. I w ogóle z czym do ludzi? Dżizas. Ale ja się pewnego dnia nauczę pisać, zobaczycie. I będzie tak cholernie, zajebiście kolorowo.
I chyba za dużo ostatnio przeklinam. Damn! Muszę minimalnie się pohamować...
[sic!]