Wieczór. Słabo oświetlony pokój. Pośród literek przemykających przed moimi oczyma, rysuje się kobiety kształt...
Ciało doskonale mi znane, zapamiętane lepiej niż pacierz. Muzyka jest delikatna, powaba, sentymentalna-taka, jak lubię.
Rozbrzmiewa w całym pokoju przyjemny gos Czesia. Nagle pokój zmienia się w ciemną kabine. Muzyka straciła swoją dźwięczność.
Słyszę tylko ciche, dynamiczne dżwięki przypominające brzmieniem bicie serca. Kobieta stała się wyrazista. Jest naga, piękna.
Jej usta zastygłe w martwym bezruchu. Jej oczy utkwione we mnie.
Kiedy wstaję, chcąc jej dotknąć to znika. Rozpływa się, ulatnia.
Tak właśnie do mnie wracasz, lecz nigdy nie cała.