Foto : Nela :)
Coś czego nie znoszę to pożegnania. Nie należę do osób,które łatwo się wzruszają. Mam tu na myśli płacz i smarkanie komuś w rękaw.
Co to,to nie. Jednakże,gdy widzę moje kochane maluchy,które mówią mi jak to mnie kochają i jak to będą tęsknić,a potem nie chcą mnie puścić to czuję w gardle "gulę" i mimowolnie mam łzy w oczach.
Dzieci są szczere. One nie udają,nie wstydzą się uczuć,nie potrafią ranić umyślnie.
Niektórym ludziom przydałby się taki powrót wstecz. Może uszedłby ten fałsz i zakłamanie,które nabyli?
A tak poza tym to życzę wszystkiego najcudowniejszego mojemu kochanemu dziadkowi,którego dziś przywitałam "Joł młodzieńcze",a on stwierdził,że to najlepsze co mógł dziś usłyszeć (jego odpowiedź brzmiała "Siema Patka" :D) .
Trochę mniej stresuję się moim bagażem,bo zrobiłam tak zwane pakowanie próbne. Poza tym wylatuję dopiero wieczorem. Niezwykle cieszy mnie zaangażowanie francuskiej rodzinki w mój przyjazd! Ciekawe jak to będzie,gdy babcia Michelle i dziadek Alain zaczną napieprzać po francusku w tempie stanowczo za szybkim jak na moje umiejętności. Będzie ok. Cieszę się,że ponownie tam wracam.
W takim razie,do jutra! :)