Średniej wielkości miasto na dolnym śląsku z mieszkańcami w liczbie nie przekraczającej stu tysięcy. Sto tysięcy ludzi, z których każdy jest inny. Wróć, powinien być inny. W końcu tak zostaliśmy stworzeni, no nie? Nie ma na świecie dwóch takich samych pod względem genetycznym osób, ale czy pod względem umysłowym również? Chciałabym szczerze wierzyć w to, że każdy myśli indywidualnie, nie podąża ślepo za szarą masą tak licznie skupioną w tej betonowej wsi. Ale czy prosto jest być sobą gdy z każdej strony spotykamy się z linczowaniem osób, które choć w minimalny sposób chcą się odróżnić, pokazać swoją niezależność? Dlaczego tu nie może być tak, jak w innych, większych miastach? Czy to właśnie przez jego wielkość, brak rynku czy może przez ludzi, które to miasto, a raczej wieś kształtują? Schematyczne myślenie zabija resztki indywidualności. Może to z zazdrości o własne 'ja' wynika owe linczowanie? Ludzie nie dość, że sami zatracili swój własny tok myślenia chcąc wpasować się w otoczenie to jeszcze uniemożliwiają to innym. Krzywym spojrzeniem, wyzwiskami, pobiciem czy czymkolwiek innym uświadamiają, że bycie kimś innym, niż przeciętnym Kowalski, który zapierdziela za tysiąć złotych miesięcznie, zaczyna dzień od kawy i papierosa i w każdą niedziele łazi do kościoła a po wyjściu z niego obrabia dupę wszystkim wokoło jest po prostu nieopłacalne. Dlaczego? Dlatego, że jeśli komuś się znudzi bycie Kowalskim i spotka zgraję walczącą z indywidualizmem może szybko przekonać sie, że lepiej było pozostać schematycznym człowiekiem bez podbitego oka. Pozdrowienia dla tych, którzy pożegnali się z życiem Kowalskiego i pomimo jakichkolwiek wydarzeń nie wrócą do niego. Oprócz pozdrowień życzę także jeszcze powodzenia. I oby tak dalej.