rok.
długo czy krótko?
co może się wydarzyć przez dwanaście miesięcy?
ile może się zmienić w ciągu pięćdziesięciu dwóch tygodni?
jak bardzo historia może zatoczyć koło podczas trzystu sześciesięciu pięciu dni?
z praktycznie obcych rok temu ludźmi, poprzez wielkie NASZE chwile, stajemy się znowu obcymi ludźmi.
kiedyś osoby, które spędzały ze sobą każdy dzień przesiadując godzinami na ławce, robiąc zrzutki na ciastka, chodząc na basen, działkę, czy w jakiekolwiek inne miejsce. RAZEM.
teraz?
nie ma NAS, a może jesteśmy, tylko jakoś cholera nie potrafię tego dostrzec? z wielkiej kupy ludzi staliśmy się jednostkami. jednostkami, które w ciągu wielu, wielu wydarzeń minionego roku najpierw się do siebie przybliżyły, a ostatnio gwałtownie oddaliły.
dlaczego?
może nie każdy z nas chciał, żeby to przetrwało?
może nie każdy z nas zdawał sobie z tego sprawę, że spotkania, na których bylibyśmy WSZYSCY, dałyby nam więcej siły?
może niektórych osób nie ma tutaj, na miejscu?
może były kłótnie o błahostki, drobne nieporozumienia, które wywołały konflikt między pojedynczymi osobami?
może nie byliśmy w stanie pomóc im tego rozwiązać?
może przestaliśmy sobie ufać?
może tego zaufania nigdy tak na prawdę między nami nie było?
może nie potrafimy być na tyle szczerzy, żeby wyjaśnić sobie kilka spraw?
może boimy się rozmów na jakieś tematy?
może przestaliśmy sobie odpowiadać jako PRZYJACIELE?
a może najzwyczajniej w świecie nie było to na tyle mocne, by mogło przetrwać te wahania?
tak, właśnie.
może nie jest jeszcze za późno, żeby to wszystko posklejać do kupy.
może nie jest jeszcze za późno, żeby było tak, jak dawniej.
potrzeba długiej, szczerej rozmowy.
musimy jasno określić, czy chcemy to odbudować.
właśnie, najważniejsze są chęci.
ale musimy tego chcieć wszyscy, a nie pojedyncze jednostki.
prawda?
a jeśli nie chcemy?
cóż, przykro.