Gdzieś w Płocku.
Stan: ciągle ten sam.
Ostatnio sie zaczełam zastanawiac czemu ja cigle chodze taka przygnębiona, chociaz powinnam korzystać z każdego kolejnego dnia. Otaczam sie dobrymi, kochanymi ludzmi, a nadal narzekam. Jak świat drastycznie może sie zmienić, gdy obok Ciebie nie ma kogoś, kto był dla Ciebie cząstka najważniejszą .? A teraz mam udawać, że jest wszystko dobrze...? Troszeczkę niemożliwe.
Eh.