Nie chcę, nie będę, nie ma mnie, nie mówię, nie czuję, nie współczuję, nie słucham, nie wierzę
Jak mogę opicać stan uczucia które mi się podoba a zdrugiej strony niszczy. To tak jakbyś zamknął się sam w domu, nie wychodził, cieszył byś się w samotności, ze swoim przyjacielem który nigdy Cię nie odstąpił na krok.... no jak, jak on siedzi w twojej głowie. Stałam się smutna, coś pękło, za dużo..
Ono sięga po mnie za każdym razem kiedy sobie tego zażyczy, te uczucie upadku, wyciszenia, strachu? Może nie strach tu gra najmniejszą rolę. Upadłam już dawno, a kiedy chciałam się podnieść, wybić od dna, ono trzyma mnie za klatkę piersiową i przyciąga do dołu, rozrywa płuca, żebra, krwawię.... Teraz nie chcę tego robić, przecież ono mnie nie puszczało przez wiele lat, pielęgnowało mnie, nie chciało opuścić... jak osoba która kocha.
Postanowiłam zostać z nim, z demonem, zamykam się z nim, zamiast wyrywać się by odbić od dna, przytulę go swoimi ramionami, i powiem dziękuję że jesteś .