Dreszcze odwiedzają każdy kawałek mojego ciała, mojej głowy
Oczy niepotrafiące ułożyć się do snu, chociaż powinny tak naprawdę
W tle pustka znów w swej piosence wylewała żal za straty bliskich
Żal mi jej, chociaż wiem co zrobiła i jaka była, w końcu wiem kim jest
Lecz to nie warte jest już wspominania, choć czasem się przypomina
Odmiana, taka niecodzienna, wkracza w moje sfery, jak intruz
Nie próbuję jej powstrzymać, potrzebowałem tego od ostatnich dni
Idealna odskocznia od ciągłych ucieczek i podróży w nieznane
Choć raz znów można zatrzymać się na dłużej, na dużo dłużej
O ile tylko los pozwoli, a jego łaska to dar naprawdę cenny w życiu
Tyle celów wyrosło ze zwykłego zawieszenia wzroku na suficie przytulnego pokoju
Z uśmiechem patrzę obok siebie, na dole śpiący przyjaciel dający mi dobre światło
Uczucie posiadania takiej osoby daje ciepło w sercu, ogrzewa, podnosi w upadkach
Uśmiech z drobnych spraw, błahych chwil w codzienności nowej
Śnieg topniejący w tunelach, widmowe tramwaje po krawędzi północy sunące
Twarz dalekie, teraz są znajome i bliższe, z radością witane i witające
Nie zmienię już siebie, nie zmienię swojej głębii, krzyczałem
Pamiętając to spotkanie, odmieniające nagle cały ten drobny świat
Oczekuję tylko więcej i więcej, czyżby kolejne uzależnienie mnie pochłaniało?
Czy to tak naprawdę ma znaczenie, w momentach zwycięstwa?
Zatracę się w tym tornadzie, fali, odmętach chwil tej nocy
Odrzucę myśli o kłamstwach, które mnie zatruwały i zabijały
Przyjmę nowe życie, inne imię, zostawię to co dawne
Otulony, skryję się w kruczych piórach
Wolny, teraz tak naprawdę wolny
Nie jestem już więźniem, na ruinach Bastylii zbuduję swój nowy świat
Piosenka na dziś: