Dawno tu nie zaglądałam i nic nie pisałam, a pozmieniało się dużo. Już od 29 kwietnia nie jestem w USA. Z płaczem opuściłam moje kochane San Diego i wszystko co z nim związane. Były to przecudowne miesiące i nie zamieniłabym czasu spędzonego tam na nic innego. Nie ma wątpliwośći, że tam jeszcze wrócę i mam nadzieję, że nastąpi to w następne wakacje. Podsumowując wszystko: Spełniłam moje największe marzenie,czyli wyjechałam do USA. Zwiedziałam miejsca, które wcześniej mogłam tylko ogladać w TV i gazetach. Poznałam cudowych ludzi z całego świata. Trafiłam na fantastyczną rodzinę, przez którą byłam traktowana jak członek rodziny. Nigdy nie mieliśmy żadnych spięc, czyli było aż przesłodko Mogłabym tak wypisywać w nieskończoność. Szkoda, że czas tak szybko płynie...
Ale zmian ciąg dalszy. Właśnie w USA odkryłam, że kocham podróże...więc chyba normalną koleją rzeczy jest, że w Polsce mnie już nie ma. Gdzie jestem? Dowiecie się w następnym odcinku. Przenoszę się na innego bloga, co będę mogła wrzucać więcej zdjęć, więc see ya
If today was your last day and tomorrow was too late Could you say goodbye to yesterday? Would you live each moment like your last? Leave old pictures in the past Donate every dime you have? If today was your last day
Komentarze
~gutka to ja prosze adres nowego bloga tutaj wpisac:) od dawna czytam twojego bloga bo wyjezdzam we wrzesniu jako operka i miedzy innymi twoj blog mnie do tego przekonal :)