I nagle zrozumiałam wszystko. Po tylu miesiącach poczułam jego bliskość, znowu. Przecież mógł mnie zostawić na tym mokrym chodniku, wcale nie musiał przychodzić, a jednak przyszedł. Patrzył na mnie jak kiedyś, mówił jak kiedyś, nawet przytulał jak kiedyś. Nie mogłam opanować tych pierdolonych łez przez które zmusił mnie do powiedzenia, co się stało. Długo płakałam za nim wyksztusiłam słowa "BO CIĘ KOCHAM" i świat przestał istnieć, dzwoniący w kieszeni telefon nie miał dla mnie znaczenia, nie miało znaczenia to, że się o mnie martwią. Chciałam być w tamtym momencie i z nim i tylko z nim! Patrzeć na niego, czuć jego oddech, bliskość. Nie umiem zrozumieć jakim byłam człowiekiem, żeby zostawić kogoś tak wspaniałego Czułam pieprzoną bezsilność wobec rzeczywistości i jego obojętność na moje słowa. Już nie mogę zmienić nic. Rozumiesz kurwa? Nie zmienię nic..