Sukcesywnie, powolutku zamykam za sobą wszystkie niepotrzebne drzwi.
Klucz do nich już dawno zardzewiał, ale druga strona próbuje je wywarzyć.
Brakuje mi siły emocjonalnej by dalej to ciągnąć. Tylko sobie robię tym krzywdę.
Moja dusza na tym cierpi.
A przecież gdy jestem sama, sama ze sobą, jest mi tak dobrze.
Ogarnia mnie spokój ducha, zalewa ciepło.
Coraz częściej uświadamiam sobie, że najlepiej mi jest ze samą sobą.
Podróż dalej trwa. Oh, na pewno trzeba będzie się wspinać i to bardzo wysoko.