Nieposkromiona potrzeba, żeby coś napisać, i zrobić ze swoim życiem coś więcej,
nic tak nie dołuje jak codzienna nauka i świadomość, że... no tak trzeba,
chyba nie będę w stanie się przyzwyczaić do czegoś takiego, mam wrażenie,
byle by tylko się nie poddać, bo przecież maturka sama się nie zda.
W tym tygodniu wszystkie moje plany, jakieś potrzeby
zostały zepchnięte na totalne tyły "niespełnienia",
nie polecam, zaliczanie bieżących rzeczy i nadrabianie trzech tygodni nieobecności,
jakaś totalna masakra.
Ścięłam włosy.
Strasznie tęsknię.
Chyba trochę się chwieję.
https://www.youtube.com/watch?v=FGdaSDwKPG8