Ale mimo wszystko nie załamywałem się, sam nie wiem dlaczego, czasami zauważałem jakieś szczeliny w tym, co widzę, pęknięcia, poza którymi było jeszcze coś zupełnie innego, coś ciepłego, zamkniętego i stałego. Próbowałem wyłapać więcej fragmentów, próbowałem się na nie wyczulić, ale oczy męczyły się coraz bardziej, zaczynały już łzawić, a łzy zaczynały zamarzać, wszystko mnie piekło. Coś czułem. Już wtedy. Że może to już było, że muszę przez to przejść, bo nie mogę położyć się, zasnąć i zamarznąć, nie mogę umrzeć, bo dalej c o ś j e s z c z e j e s t.
Mirosław Nahacz - Bocian i Lola